Młody arystokrata imieniem Christopher Tietjens poznaje piękną Sylvię. Pobierają się i w niedługim czasie małżonka rodzi mu syna, który niekoniecznie musi być jego. Kobieta uwielbia brylować na salonach i chętnie oddaje się życiu towarzyskiemu, co ostatecznie pcha ją w objęcia zdrady. Christopher, będąc konserwatywnym w wyznawanych przez siebie zasadach, pomimo niewierności swojej żony nie opuszcza jej. Za sprawą fałszywych plotek i kilku nieżyczliwych osób jego reputacja zostaje nadszarpnięta. Wbrew wszystkiemu, mężczyzna pozostaje opanowany i dzielnie znosi kolejne kłody rzucane mu pod nogi przez los, w głębi serca zaś tłumi wszelki żal i smutek. Jego życie odmienia się z chwilą, gdy poznaje młodziutką sufrażystkę, pannę Wannop. Czy rodzące się między nimi uczucie ma jakąkolwiek szansę?

Parade's End rozgrywa się w Anglii na początku XX wieku, a dokładnie w latach 1908-1918. Serial ukazuje społeczeństwo zniewolone przez konwenanse i dawny ład, z którego wyłamanie się jest bardzo źle postrzegane przez ogół. Ogłada, wierność, honor i patriotyzm to cechy na pozór najważniejsze, o których stale rozprawiają członkowie wyższych sfer. Wystarczy jednak dokładniejsze spojrzenie, by dostrzec jeszcze jedną cechę - hipokryzję. Na tle tego otoczenia pojawia się niezwykle inteligentny Christopher, jego rozwiązła żona oraz młoda Valentine Wannop. Wszyscy zdają się nie pasować do czasów, w których przyszło im żyć; wręcz duszą się w nich. Tietjens to prawdopodobnie ostatni prawdziwy dżentelmen, zawsze wierny swoim zasadom i gotowy pomagać innym. Niestety ludzi jemu podobnych praktycznie już nie ma, większość jedynie przyjmuje postawę prawego obywatela, tak naprawdę łamiąc ogólnie przyjęte normy i obyczaje. Sylvia to natomiast kobieta o trudnym charakterze, lubiąca dobrą zabawę i flirty. Konwenanse ją ograniczają i aby zachować dobre imię, w wielu kwestiach musi zmuszać się do wstrzemięźliwości. Pozostaje jeszcze młoda sufrażystka, będąca naiwną romantyczką i idealistką, usilnie wierzącą, że edwardiańskie wartości, o których się tyle mówi, mają faktyczne przełożenie na rzeczywistość. Ostatecznie życie weryfikuje jej poglądy. Do osobistych problemów bohaterów dochodzi jeszcze widmo nieuchronnie zbliżającej się wojny.

W produkcji zobaczyć można całą plejadę gwiazd. Tak pierwszy, jak i drugi plan to w zasadzie same znane nazwiska. W roli Christophera wystąpił, będący ostatnimi czasy na fali za sprawą innej mini serii BBC, Benedict Cumberbatch. Jego postać to honorowy, uczynny i wystrzegający się jakichkolwiek złych występków mężczyzna, którego momentami chciałoby się jednak uderzyć w twarz, aby otrzeźwiał. Swoimi konserwatywnymi przekonaniami krzywdzi nie tylko siebie, ale również innych. Aktor bez wątpienia stworzył wiarygodną i zapadającą w pamięć kreację, wobec której nie sposób być obojętnym. W Sylvię wcieliła się zaś Rebecca Hall, powołując do życia najbardziej wyrazistą bohaterkę w całym serialu, której, co ciekawe, widz wcale nie potępia, ale z nią sympatyzuje, częściowo rozumiejąc jej decyzje. Z całej trójki najsłabiej wypada Adelaide Clemens, grająca pannę Wannop, ale jest to już wina scenariusza i dość jednowymiarowej konstrukcji postaci, bo sama aktorka stara się wycisnąć z powierzonej jej roli ostatnie soki. Na nieco dalszym planie pojawiają się znani wszystkim fanom Zakazanego imperium Stephen "Al Capone" Graham jako Vincent Macmaster - krytyk literacki i dobry przyjaciel Christophera - oraz epizodycznie Jack Huston, czyli niezapomniany Harrow. Już w serialu stacji HBO mogliśmy obserwować talenty oby panów, więc udany występ w Końcu defilady nie powinien być zaskoczeniem; szkoda jedynie, że Huston pojawia się na tak krótko. Na ekranie gości także Rufus Sewell, Rupert Everett, Ned Dennehy i wielu innych.

Osobny akapit wypada poświęcić wspaniałej stronie technicznej, a zwłaszcza scenografii i kostiumom, które wiernie oddają ducha epoki. Jest to o tyle ważne, że całą wojnę przedstawiono tutaj w zasadzie poza kadrem. Ujrzymy bohaterów planujących strategię w kwaterze głównej oraz kryjących się w okopach, ale nie sceny batalistyczne. Praca scenografów i charakteryzatorów nadaje więc wiarygodności przedstawionym wydarzeniom, nawet jeśli nie są one podane widzowi w sposób bezpośredni. Śliczne są również zdjęcia Mike'a Eleya - szczególnie te portretujące przyrodę - które wręcz przenoszą widza do Anglii początku XX wieku. Całości dopełnia emocjonalna muzyka, zawsze dopasowana do nastroju panującego na ekranie. W serialu nie brakuje akcentów komediowych, dlatego też poważne i dostojne nuty nierzadko przejdą w skoczne i radosne tony.

Koniec defilady to produkcja zdecydowanie nie dla wszystkich. Osoby preferujące akcję uznają dzieło Suzanny White za nudne i rozwleczone, zaś głównego bohatera za męczącego flegmatyka. Warto się z tym tytułem jednak zapoznać, bo choć idealny nie jest i wiele wątków nie zostało należycie rozwiniętych, jak chociażby ten skupiający się na walce kobiet o prawa wyborcze, to mimo wszystko dość ciekawie obrazuje ówczesne społeczeństwo i jego mentalność. To taka opowieść o powolnym upadku starego świata i jego wartości, symbolizowanych w serialu przez drzewo, które ostatecznie zostaje ścięte, odcinając tym samym bohaterów od przeszłości i przeterminowanych zasad, które nie pozwalały im zaznać szczęścia. Po seansie rodzi się w głowie myśl, czy aby my sami pod presją otoczenia nie działamy wbrew sobie.


To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj