W nowym odcinka Króla Pułkownik Koc i Marszałek Rydz-Śmigły wchodzą w zaawansowany etap planowania swojego zamachu stanu. Ostatnią przeszkodą w jego realizacji wydaje się być Kum Kaplica, który może zmobilizować ulicę do oporu. Całą sprawą postanawia zająć się Żwirski. Nieoczekiwanie łączy siły z Radziwiłkiem, który postanawia wykorzystać zamach do własnych celów, mianowicie do stania się numerem jeden w przestępczym półświatku Warszawy. Prawa ręka Kuma coraz śmielej sobie poczyna, co doprowadza do jego konfrontacji z Szapiro i samym Kaplicą.
Ten odcinek to tak naprawdę głównie popis jednego aktora, a jest nim Borys Szyc. Twórcy bardzo mocno skupili się tutaj na historii Radziwiłka, współczesnej i po trochu jego genezy. I wypadło to naprawdę dobrze, jednak myślę, że gdyby nie aktor, który mógłby dobrze oddać to zło drzemiące w Radziwiłku, to ten aspekt fabuły mógłby nie wybrzmieć tak jak trzeba. Ale na szczęście trafiło na Szyca, którego jeszcze nie widziałem w tak demonicznej roli. Jednak przy tym widać, że aktor czuje się w niej znakomicie, bardzo sprawnie operuje mrokiem Radziwiłka. Jest on postacią, której nie da się polubić. Szyc dzieli i rządzi w scenach, w których się pojawia. Jest to świetnie napisany antagonista, a aktor potrafi dodać mu dodatkowej grozy. Tak naprawdę cały czas ze spokojem i uśmiechem na twarzy robi straszne rzeczy na ekranie. To połączenie demoniczności i opanowania Radziwiłka daje naprawdę piorunujące wrażenie, co widać choćby w scenie, w której konfrontuje się z Ryfką i Szapiro po zakatowaniu młodej prostytutki Krysi. Naprawdę bardzo dobry wątek tej postaci. Doskonale również jego historia przeplata się z tą dotyczącą zamachu, zapowiada interesujący rozwój wydarzeń.
Jednak nie można odebrać zasług również głównemu bohaterowi produkcji, czyli Jakubowi, granemu przez Michała Żurawskiego. Może nie ma on tak mocno wybrzmiewającego i eksponowanego wątku jak w poprzednich odcinkach, jednak sceny, które otrzymuje, są naprawdę dobrze napisane, szczególnie te, w których występuje razem z Ryfką. Żurawski i Magdalena Boczarska grająca Kij mają świetną, ekranową chemię, która wręcz wylewa się z ekranu. Dlatego dobrze ogląda się kolejne sceny z ich udziałem, gdy na zmianę denerwują się na siebie, a potem okazują zrozumienie. Żurawski również całkiem nieźle ukazał zagubienie Szapiro spowodowane niemocą wyciągnięcia Kuma z aresztu. Widać to w scenie w burdelu wspomnianej Ryfki, gdzie już całkowicie uchodzą z niego emocje i aktor pozwala swojej postaci na większą emocjonalną ekspresję.
Szkoda w tym odcinku wątku Mosze, który poprzednio został naprawdę dobrze nakreślony. Myślałem, że w tym epizodzie twórcy pójdą z nim w ciekawym kierunku, jednak tak się nie stało. Bohater został usunięty na drugi, a nawet na trzeci plan i nie pomogła nawet scena, w której spotyka swoją matkę. Szkoda, bo pewna niekonsekwencja w prowadzeniu historii Mosze. Podobnie sprawa ma się w przypadku członków gangu Kuma Kaplicy. Oprócz samego Kuma (chociaż Arkadiusz Jakubik nie miał za bardzo do grania w odcinku), Szapiry i Radziwiłka, to reszta szajki jak Pantaleon czy Tabaczyńska za bardzo nie są eksploatowani. Byli w pierwszych dwóch odcinkach, aby nakreślić tę przestępczą brać, jednak tutaj czasem nawet już nie towarzyszą głównym bohaterom, a mogliby wnieść więcej kolorytu do opowieści. Mam nadzieję, że to się zmieni.
Nowy odcinek Króla ma ogromny atut w postaci wątku Radziwiłka i zamachu stanu, cały czas również dobrze prowadzony jest aspekt fabuły dotyczący Szapiro. Szkoda, że gdzieś zniknęła historia Kuma i reszty jego gangu oraz Mosze. Jednak koniec końców to nadal dobry serial, co potwierdza ten epizod. Ode mnie takie 7,5/10.