Robert McCammon książkami, takimi jak Magiczne lata czy Dziedzictwo Usherów, przyzwyczaił nas do tego, że jest bardzo dobrym pisarzem i świetnie radzi sobie zarówno z powieściami z dreszczykiem, jak i kryminałami. Jednocześnie z dużą ulgą mogę stwierdzić, że pisarz szanuje swoich czytelników i naprawdę trzyma poziom. Królowa Bedlam jest kontynuacją Zewu nocnego ptaka, ale z pierwszą częścią nie łączy jej nic poza głównym bohaterem. Czas akcji obydwu powieści dzielą trzy lata, a poza tym zmieniło się bardzo miejsce akcji. Tym razem McCammon zabiera nas do dopiero raczkującego Nowego Jorku, na początku XVIII wieku. Jest to bardzo korzystne dla czytelnika, bo absolutnie nie trzeba znać pierwszej części. Poza tym – mimo iż pisze o strasznych rzeczach – posługuje się po prostu pięknym językiem, który sprawia, że lektura jest przyjemnością, ale… Jego książki są specyficzne i trzeba pozwolić sobie na niewielki rozbieg, żeby zanurzyć się w treści. Styl może nie każdemu podpasować, ale warto dać mu szansę i przebrnąć kilka rozdziałów.
Źródło: Vesper
Poza tym w Królowej Bedlam dostaniemy to, za co kochamy i cenimy twórczość autora. Będzie klimatycznie, sugestywne. Opisy pozwolą nam wniknąć w duszną atmosferę Nowego Jorku z 1705 roku. Widać, że w stylizację na kryminał retro została włożona ogromna praca. W tej całej otoczce nie można zapomnieć o bohaterach. McCammon stworzył bardzo przekonujące postacie. Bohaterowie są plastyczni, dynamiczni i wiarygodni. Można wymienić tu: praczkę, która – jak to praczka – jest nieocenionym źródłem informacji wszelakich, gubernatora, który zakłada suknie, i właścicielkę agencji detektywistycznej. To właśnie ta kobieta decyduje się zatrudnić naszego głównego bohatera.
Warto teraz nieco miejsca poświęcić tej mrocznej części książki. Nasz bohater, którego praworządność i chęć odkrycia prawdy nie osłabły nawet na moment, postanowił śledzić poczynania dyrektora sierocińca dla chłopców, który przejawia skłonności do wykorzystywania swoich podopiecznych. Równocześnie miasto terroryzowane jest przez brutalnego mordercę, którego prasa, ze względu na jego tajemniczość, nazwała Maskerem. A tytułowa królowa to starsza pani, która jest zamknięta w zakładzie dla umysłowo chorych. Do tego dochodzi walka z czasem, bo niebawem miasto zostanie zalane przez nową falę przybyszów. Czy można chcieć więcej? Otóż tak. Można. Z powieściami kryminalnymi i thrillerami jest problem taki, że autor nie zawsze potrafi umiejętnie dociągnąć wszystko do punktu kulminacyjnego i jeszcze rozwiązać wątki tak, aby czytelnik czuł się usatysfakcjonowany. McCammon zrobił to na 5+. Jednakże rozwiązanie sprawy i ujęcie mordercy pozostawia dość gorzki posmak. Dlaczego? Tego już nie zdradzę. Przeczytajcie sami.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj