W drugim odcinku bieżącej serii dzieje się bardzo dużo istotnych fabularnie rzeczy. Po pierwsze, dostajemy potwierdzenie, że David współpracuje z Shadow Kingiem. Po drugie, pojawia się Amahl Farouk we własnej osobie. Po trzecie, być może najważniejsze, poznajemy genezę przybywającej z przyszłości Syd. Jej spotkanie z Hellerem rzuca światło na nadchodzące wydarzenia. Jawią się one w bardzo apokaliptycznych barwach, a to za sprawą… na pewno nie Shadow Kinga. Kto będzie odpowiedzialny za zagładę mutantów i odjęcie ręki Syd? Być może sam David w swojej szalonej, komiksowej wersji? W odróżnieniu od poprzedniego epizodu tym razem dominuje w miarę liniowa fabuła. Twórcy, przedstawiając toczące się wydarzenia, sięgają wręcz po komiksową narrację. Odcinek rozpoczyna trzęsienie ziemi w postaci ataku Olivera na placówkę Dywizji 3. Później napięcie rośnie i opada, serwując nam po drodze wiele wysmakowanych dygresji. Prezentowana opowieść doskonale nadawałaby się do umieszczenia w komiksowych kratkach, ubarwionych nieszablonową kreską jednego ze współczesnych graficznych artystów. Tym razem twórcy nie zwodzą widzów, nie próbują ich oszukać, przedstawiając kilka wersji rzeczywistości. Oczywiście dostajemy parę świetnie zrealizowanych surrealizmów, ale dobrze wiemy, jakie mają znaczenie i w jakim celu zostały  wprowadzone. Doskonałym przykładem jest tutaj pojedynek między Faroukiem a Hellerem. Spotkanie między tą dwójką ma olbrzymie znaczenie fabularne. Twórcy nie starają się rozmyć jego istoty w odmętach nieczytelnych symbolizmów i abstrakcyjnych idei. Tym właśnie Legion różni się chociażby od trzeciego sezonu Twin Peaks. Mimo niezwykłej formy wydźwięk serialu wciąż jest klarowny i czytelny, czego nie można powiedzieć o dziele David Lynch. Noah Hawley i pozostali zdają sobie sprawę, że sam sukces artystyczny nie wystarczy - muszą też wygrać komercyjnie. Stąd mrugnięcia okiem do fanów Marvela (w bieżącym odcinku pojawiła wzmianka o technologii Shi'ar) oraz motywy charakterystyczne dla zwykłych form telewizyjnych. Romans Davida i Syd to jeden z najbardziej klasycznych wątków w serialu. Twórcy nie eksperymentują tu za bardzo. Nawet dziwaczne moce dziewczyny głównego bohatera nie są w stanie zachwiać tradycyjnego przesłania emanującego ze związku tej dwójki. Po prostu – all you need is love. To usprawiedliwia łatwość, z jaką bohaterka uwierzyła w absurdalną historię o swojej futurystycznej wersji. W pozostałych segmentach jest mniej standardowo. Pisząc wątki poboczne, twórcy nie idą na łatwiznę. Ponownie doskonale wypada skomplikowana relacja łącząca Cary’ego i Kerry. Ich nowy status to esencja dziwacznych pomysłów Noaha Hawleya. Ciekawie też prezentują się  stosunki między Shadow Kingiem i Lenny. Aubrey Plaza tradycyjnie rządzi, ale z drugiej strony trudno znaleźć aktora, którego występ w Legionie można zakwalifikować poniżej średniej. Jak na razie kilka postaci jeszcze nie zaczęło się rozwijać, ale poprzedni sezon pokazał, że każdy z bohaterów ma do zaoferowania fabule ciekawy wątek osobisty. Najnowszy odcinek Legionu to dość mocny kop fabularny dla całego sezonu. Po pięknym chaosie wygenerowanym w premierowym epizodzie, teraz przyszła kolei na usystematyzowanie i uszeregowanie wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło. David współpracuje z Shadow Kingiem w celu odzyskania ciała Amahla Farouka na życzenie przywołanej z przyszłości Syd. Czy ktoś mówił, że Legion jest nielogiczną i niezrozumiałą zabawą formą? Serial ma bardziej klasyczną treść niż niektóre produkcje z MCU. Sposób, w jaki łączą ją z psychodelią, to wciąż unikat na skalę światową. Zobaczymy, czy przyszłotygodniowe poszukiwania mnicha zmienią coś w tej kwestii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj