Tym razem w scenach retrospekcji odchodzimy od śledzenia przygód Olivera, by dowiedzieć się, co się stało z Sarą po katastrofie łodzi. Twórcy w tym miejscu ponownie świetnie bawią się nawiązaniami do komiksów. Widać to m.in. w scenie pojawienia się kanarka koło Sary czy w ujawnieniu przywódcy okrętu Amazo, którym jest znany szalony doktor Ivo. Jako że w pierwowzorze Ivo stworzył robota Amazo i odpowiadał za wiele eksperymentów, zaczynam sądzić, że przemiana Sary w twardą wojowniczkę to coś więcej niż efekt treningu. Wyraźnie widzimy, że Ivo jest nią zainteresowany, a powodem tego raczej nie jest uroda kobiety. Caity Lotz w retrospekcjach w sposób fenomenalny przekonuje nas do tego, że w istocie jest siostrą Laurel - irytuje i jest niezwykle drewniana, szczególnie w scenie leżenia na tratwie.
W teraźniejszości Sara to zupełnie inna postać, która chyba bardziej nie może się różnić od Laurel. Jest twarda, zabójcza, bezkompromisowa i nie chce rozmawiać tylko o tym, jak jest jej źle i niedobrze. Nawet w scenach emocjonalnych z ojcem nie jest denerwująca tak jak Laurel w prawie każdej próbie poruszania obyczajowych wątków jej rodziny.
Caity Lotz niesamowicie sprawdza się w scenach akcji. W pojedynkach widać od razu, gdy ktoś próbuje markować/grać, niczego wcześniej nie trenując. Wówczas ruchom brak płynności, naturalności, gdyż jest to mechaniczne odtwarzanie choreografii. Szczególnie gdy ktoś nie jest najlepszym aktorem. W grze Lotz widać wieloletni trening taekwondo, wushu i muay thai, dzięki czemu sprawia świetne wrażenie, a na pewno o wiele lepsze niż sam główny bohater.
[video-browser playlist="634053" suggest=""]
Laurel ponownie odpowiada za wątki obyczajowe na nie najlepszym poziomie. Naprawdę nie rozumiem twórców Arrow, którzy całą fabułę rozpisują fantastycznie, a gdy dochodzi do scen z Laurel, odnoszę wrażenie, że oglądam inny serial. Nie jest to wina specyfiki produkcji młodzieżowych, bo w tych da się pokazać tego typu historie, które będą przekonujące i mieć emocje. Najbardziej rozbawiła mnie scena, gdy Oliver odprowadza Laurel do drzwi. Twórcy sugerują nam, że w dzisiejszych czasach już nie można być dżentelmenem, bo Oliver odprowadzając ją, od razu miał chcieć coś więcej - przynajmniej tak myślała nasza bohaterka. Dobrze, że jednak pan Queen jest przedstawiony jako człowiek honorowy, przeciwieństwo bawidamka sprzed wydarzeń na wyspie.
Rozczarowaniem jest pojawienie się Al-Owala granego przez charyzmatycznego Navida Negahbana. Po co zatrudniać aktora, który mógł stworzyć w końcu czarny charakter zapadający w pamięć, by pozbyć się go w tym samym odcinku? Tak czy siak, pretekst do jego pojawienia się jest niezwykle ekscytujący, bo mówi nam wyraźnie, kto będzie jednym z głównych łotrów sezonu. Wspomina o tym, że Czarnego Kanarka chce zobaczyć dziecko Ra's al Ghula, czyli wiemy, że chodzi o Talię al Ghul. Przypuszczam, że Talia będzie jednym z głównych przeciwników w tym sezonie, a sam Ra's zostanie przygotowany na kolejny. Mam jedynie nadzieję, że postać Talii będzie lepiej zaprezentowana niż ta rozczarowująca inkarnacja z filmu Mroczny Rycerz powstaje.
Arrow ponownie świetnie bawi się komiksowymi nawiązaniami, przedstawiając nam historię Czarnego Kanarka i pobudzając ciekawość. Co zrobił jej dr Ivo, że Sara stała się tak zabójcza i zdecydowała się przyłączyć do Ligi Zabójców?