Nazwijmy rzeczy po imieniu: 4. odcinek serialu Loki to jedna z najlepszych rzeczy, jakie Kinowe Uniwersum Marvela zaoferowało nam w swojej dotychczasowej historii. Są tu pojedyncze sceny, które emocjonalnie ważą więcej niż kilka odsłon projektu razem wziętych. Za gardło chwyta już wprowadzająca sekwencja, w trakcie której Ravonna zabiera dziecku zabawki i uprowadza młodą wersję Sylvie z Asgardu, lecz to dopiero wstęp do całej serii fabularnych nokautów, które scenarzysta Eric Martin do spółki z pomysłodawcą produkcji Michaelem Waldronem serwują nam z uporem maniaka. Absolutny majstersztyk: pole minowe zwrotów akcji, zasieki w postaci rodzącego się uczucia pomiędzy Lokim a jego żeńskim wariantem, przeprowadzone na modłę Blade Runnera i Roku 1984 wybudzanie świadomości pracowników TVA, konfrontacja z androidami udającymi Strażników Czasu i wreszcie fenomenalna scena po napisach, z której ujęcie – (nie) wiedzieć czemu – już wylądowało jako nowa tapeta na pulpicie mojego komputera. Bóg podstępu lata dziś w serialowej stratosferze, a oczekiwanie na kolejną odsłonę tej opowieści dla niejednego z nas stanie się prawdziwą męczarnią. Loki, chłopie, wracaj czym prędzej, bo to, co pokazałeś w tym tygodniu, odbije się echem we wszystkich liniach czasowych i przy okazji w naszych serduszkach.  Jeśli poprzedni odcinek będziemy postrzegać jako fabularny przystanek, The Nexus Event w tych kategoriach jawi się jak systematyczne zderzanie widza z rozpędzonym, narracyjnym pociągiem. Jak w "Natężeniu świadomości" Grzegorza Turnaua: "Od młodości do starości, coraz łatwiej, coraz prościej. (...) Rozrywanie własnej jaźni realizmem wyobraźni. (...) Z kogoś całkiem przeinnego w kogoś całkiem przeinnego. Raz, dwa, trzy, cztery" – Waldron też odlicza, setnie się przy tym bawiąc. Najpierw, jakby mimochodem, rzuca nowe światło na motywację Sylvie, by chwilę później dopisać przejmujące post scriptum do wydarzeń na Lamentisie-1. Pal licho, że na niebie widać zagładę, a świat staje na głowie – uwaga odbiorcy ma skupić się na subtelnym splocie dłoni protagonistów. Czapki z głów. Ten skazany na samotność i nieustanne odrzucenie Loki jakimś błogosławionym zrządzeniem losu odnajduje wytchnienie w bądź co bądź sobie samym; najwidoczniej w MCU największą potęgą jest mimo wszystko miłość. Poczekajcie jednak na to, co przychodzi w dalszej kolejności: kopniaki wymierzane protagoniście przez Lady Sif, które wyznaczają rytm odkrywania przez Mobiusa i Łowczynię B-15 prawdy o funkcjonowaniu TVA czy bezlitosną postawę stojącej na straży spreparowanej rzeczywistości Renslayer. Waldron przesuwa fabularne akcenty, koniec końców doprowadzając do tego, że budowana przez poprzednie 3 odcinki iluzja sypie się niczym domek z kart. Strażnicy Czasu okazują się tylko mechanicznymi kukiełkami, które bezwiednie realizują narzucony im z góry plan – nie wiemy, kto za nim stoi, ale czy to obecnie ważne, skoro w scenie po napisach czeka już na nas magnetyczna trupa szaleńców? 
Źródło: Marvel/Disney+
+4 więcej
Kiedyś Loki przyjmował dokładnie tę samą perspektywę, patrząc na stojących nad nim, triumfujących Avengers. Teraz, po wydawałoby się definitywnej porażce i wymazaniu z linii czasowej, dostrzega światełko w tunelu w postaci grupy swoich wariantów. Meldują się tu starsza wersja boga podstępu ze Złotej Ery Komiksu z zatroskanym obliczem Richarda E. Granta, znany z przygód Young Avengers Kid Loki i najprawdopodobniej połączenie Thora i Lokiego, na pierwszy rzut oka chojrak nad chojrakami. Mało? Jest jeszcze cudownie oryginalny krokodyl Loki ze złotymi rogami – brak słów. W serialu, którego twórcy poruszali się jak do tej pory po bezpiecznych trajektoriach fabularnych, Kevin Feige i jego drużyna psotników zdecydowali się na odpalenie bomby, jakby po przeszło 40 minutach bezgranicznie satysfakcjonującego seansu ktoś miał jeszcze ochotę ponarzekać na brak niespodzianek. Jestem absolutnie urzeczony sposobem, w jaki Waldron do spółki z Martinem wyważyli na ekranie warstwę emocjonalną i stawianie na rozwój akcji, obudowując tę miksturę swoistym resetem dotychczasowych wydarzeń. Bóg podstępu ze swoimi kompanami będzie musiał stanąć w szranki z nienazwanym jeszcze przeciwnikiem. Kang czy nie – to w tej chwili ma znaczenie drugorzędne. Nad rzeczywistością Lokiego przeszło emocjonalne tornado, które popchnęło go jednocześnie w 3 kierunkach: zgłębienia tajemnicy swojej natury, romantycznego uczucia do Sylvie i dobrej bitki ramię w ramię z wariantami robiącymi tu za korowód dziwadeł. Każdy z tych aspektów otwiera pole nieograniczonych możliwości fabularnych; nie owijajmy w bawełnę – doprowadzenie do takiego stanu rzeczy na 2 odcinki przed zakończeniem opowieści jest nie lada wyczynem. Powiedziałbym, że Sztuką, i to przez duże "S".  Jest w The Nexus Event scena, w której Sylvie wyznaje Lokiemu, że dorastała w obliczu kolejnych wersji zagłady; tytułowy antybohater ma zresztą podobnie – przeżył już chyba wszystkie końce swojego świata. Patrząc z tej perspektywy, będzie coś niebywale odświeżającego w fakcie, że bóg podstępu postanawia rozsadzić imitację rzeczywistości powodowany narastającym w nim uczuciem. Jego ewolucja ze złoczyńcy w napędzanego romantycznymi pobudkami rewolucjonistę rozgrywa się na naszych oczach i pasjonuje bez reszty. Dzieje się tak nie tylko dzięki bodajże jednemu z najinteligentniejszych scenariuszów w historii MCU, ale i aktorskim popisom Toma Hiddlestona, Sophii Di Martino czy Owena Wilsona. Członkowie obsady doskonale portretują swoje postacie, przy okazji świetnie rozumiejąc, że motorem napędowym produkcji są emocjonalne przemiany i drgania czasoprzestrzeni o potężnej mocy sprawczej. To wciąż historia o mentalnych metamorfozach, próbie odkupienia win, odzyskiwaniu świadomości i walce ze skostniałą, biurokratyczną i wyjątkowo bezduszną strukturą, niemniej jednak przebiegająca w rytm tak nadchodzącej apokalipsy, jak i uderzeń serca. Sami przyznajcie: Waldronowi wcale nie idzie o chłodne kalkulacje czy ustawianie fundamentów pod odwracanie biegu dziejów w świecie Marvel Studios, a o emocje i zapanowanie nad przepływem krwi w naszym organizmie. Wytrzymam jeszcze trochę, choć mam jeden warunek. Chcę ostatecznie dowiedzieć się, co czyni Lokiego Lokim?... 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj