Mark Osborn, reżyser filmu "The Little Prince", podjął się trudnego zadania adaptacji książki, której historia niezbyt pasuje do kinowego ekranu. Dlatego podjęto decyzję o wzięciu książkowej fabuły i o dobudowaniu wokół niej dodatkowej historii dziewczynki, która ma uchwycić ducha wizji pisarza. I to udaje się nadzwyczajnie! "The Little Prince" to film animowany produkcji francuskiej, który w odróżnieniu od wielu europejskich animacji robionych po kosztach, wygląda przepięknie. Z jednej strony mamy animację komputerową, która swoim poziomem nie odstaje od hollywoodzkich hitów pokroju "Jak wytresować smoka", przez co przygody dziewczynki wyglądają ładnie, a nawet okazjonalnie mamy wizualne fajerwerki, które cieszą oko. Z drugiej strony mamy opowieść znaną wielu z klasycznej książki. Tutaj Osborn wykorzystuje w sposób nieprawdopodobnie skuteczny animację poklatkową. Mimo wszystko - oglądanie tego typu animacji we współczesnym kinie nie jest czymś zwyczajnym, a osiągnięty efekt jest wręcz niesamowity i idealnie pasuje do historii zaczerpniętej z kart książki. Przy adaptacjach często jest problem, bo twórcy zmieniają, mieszają i koniec końców wychodzi coś, co nie potrafi usatysfakcjonować. Tutaj jest inaczej. Tutaj reżyser nie tylko godnie oddaje najważniejsze momenty z książki, ale przede wszystkim jest w stanie perfekcyjnie uchwycić jej ducha i wprowadzić go na ekran w taki sposób, by widz XXI wieku nie tylko go zrozumiał, ale jednocześnie poczuł emocje.[video-browser playlist="737289" suggest=""] Mamy tutaj nie tylko kwestię prawdziwej przyjaźni, ale też krytykę współczesnego korporacyjnego społeczeństwa, która jest zarazem na swój sposób zabawna, smutna i przerażająca. To potrafi wywołać emocje na niespotykanym poziomie, że nawet dorosły widz może poczuć przesłanie filmu - "nie zapominaj nigdy, jak to jest być dzieckiem" - i może zastanowić się nad sobą. Mało który film animowany jest w stanie dokonać tego tak mocno, obrazowo, ale zarazem inteligentnie i subtelnie. Mark Osborn tworzy coś, co zapada w pamięć i ostatecznie też jest w stanie wzruszyć. Film animowany ma wiele świetnych pomysłów, które perfekcyjnie współgrają z tymi z książki. Dzięki temu nie mamy wrażenia, że dodatki do historii pisarza, są czymś z innej bajki. Wszystko ma w sobie tego samego ducha, który sprawia, że cała opowieść zazębia się wręcz idealnie. "The Little Prince" trochę rozczarowuje polskim dubbingiem. Ten film nie jest oparty na wyśmienitym humorze, który ma objawiać się w dialogach, ale mimo wszystko - pod tym względem jest zwyczajnie, po prostu do zaakceptowania. Brak w tym czegoś, co często w polskich filmach animowanych jest standardem - nutki geniuszu, który wiele daje jakości. Mark Osborn stworzył jeden z najlepszych filmów animowanych ostatnich lat. Spodziewałem się przeciętnej produkcji tylko dla najmłodszych, a dostałem opowieść uniwersalną, wciągająca i niebywale emocjonalną. I tak też stawiam  "The Little Prince" na półce najlepszych filmów animowanych 2015 roku, tuż obok hitu Pixara "Inside Out". Naprawdę warto.  

Recenzja powstała dzięki uprzejmości kina Helios w Gdyni

Źródło: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj