Trzeba przyznać twórcom filmu Marzec '68, że mają jakiś pomysł na to, jak sprzedać współczesnemu widzowi historię, która pozornie może ich nie interesować. W końcu dla młodszego odbiorcy wchodzącego w dorosłość historia z 1968 roku może nie wydawać się ciekawa, a tutaj poprzez wątek miłości jest to sprawnie ułożony plan, by przedstawić ponadczasową i uniwersalną opowieść przez pryzmat niechlubnych wydarzeń z polskich dziejów. Zamysł szczytny, plan dobry, ale egzekucja nie wychodzi w pełni zgodnie z zamierzeniami. Sposób opowiadania o miłości jest w tym przypadku zbyt powierzchowny i górnolotny. Za bardzo idzie to na skróty, aby uwierzyć w uczucie pomiędzy dwójką studentów, a to stanowi o dużym problemie całego przedsięwzięcia, bo tym samym historia nie rezonuje emocjonalnie z widzem. Jeśli nie wierzymy w tworzące się na ekranie uczucie, to jak mamy przeżywać zmagania, problemy i rozterki bohaterów?
TVP
+1 więcej
Problemy niedociągnięcia w przenoszeniu wizji ze scenariusza na ekrany są niwelowane przez aktorów. Vanessa Aleksander staje się emocjonalnym fundamentem całej opowieści jako Hania, bo to dzięki jej szczerej i emocjonalnej roli jako widzowie możemy się zaangażować i pozwolić sobie coś poczuć. To jej tragedia w związku z wydarzeniami z 1968 roku jest w stanie poruszyć i dać do zrozumienia, jakie zło wówczas się wydarzyło. Zostało ono wyrządzone ludziom, którzy niczym nie zawinili i jak w przypadku takiej Hani i jej ukochanego Janka, chcieli żyć, kochać i nic więcej. Ignacy Liss w głównej roli męskiej to też ciekawa kreacja, której potencjał jednak wydaje się niewykorzystany, bo przez pryzmat jego relacji z ojcem odpowiedzialnym za działania komunistycznego rządu powinniśmy mieć mocne uderzenia i pogłębienie oblicza podwójnej tragedii wydarzeń, ale to gdzieś przechodzi obok tej historii i zaledwie zostaje liźnięte. Nigdy ta relacja nie ma szansy wybrzmieć, bo ani Janek, ani jego ojciec nie dostają szansy, byśmy lepiej ich zrozumieli i ich wzajemną relację. W tym przypadku są to postacie za bardzo stereotypowe, które pomimo starań aktorów nie są w stanie wyjść poza bardzo ograne założenia. Na tym też polega różnica roli Aleksander, której Hania na pierwszy rzut oka jest typową studentką, a sercu bliska jest wolność, sprawiedliwość i chęć grania w teatrze. Jest kobietą zakochaną na zabój w Janku i zarazem dobrym człowiekiem, bo chce postąpić słusznie w obliczu niepojętego zagrożenia. Jednak aktorka w kluczowych momentach jest w stanie mocniej uderzyć w określone emocjonalne tony, abyśmy mogli ją zrozumieć i poczuć niemożliwość sytuacji, w jakiej się znalazła. Ciekawe jest to, że historia opowiadana w filmie Marzec '68 staje się zaskakująco uniwersalna. Znając doniesienia medialne z ostatnich lat, trudno nie dostrzec na ekranie analogii, które bynajmniej nie są sztucznym tworem reżysera i ekipy, a smutnym dowodem na to, jak łatwo historia może się powtórzyć. Być może detale się różnią, a czasy są inne, ale tragedie powstałe na skutek nienawiści i działań określonych ludzi wydają się przygnębiająco podobne. Tym samym Marzec '68 wznosi się na nowy poziom, bo choć historia miłosna w stylu Romea i Julii nieszczególnie porywa, to cały wydźwięk historii i jej uniwersalność daje do myślenia i zostaje chwilę po seansie. Mimo dobrych kreacji i emocji w kluczowych momentach, cała narracja wydaje się jednak dziwnie archaiczna. Z jednej strony czuć, że miłość głównych bohaterów to wątek, który ma porwać przede wszystkim młodszych odbiorców, z drugiej strony senne tempo i brak dobrego rozłożenia akcentów, aby ta historia angażowała od początku do końca, sprawiają, że momentami wkrada się nuda i monotonność. Problemem jest fakt, że są w filmie Marzec '68 momenty, gdy powinno nam zależeć, a możemy zareagować jedynie obojętnością. Pozostaje uczucie, że choć źle nie jest, to cały temat i zamysł zasługiwał na więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj