Mechanik: Prawo zemsty był jednym z lepszych solowych filmów Jasona Stathama w ostatnich latach. Kontynuacja, zatytułowana Mechanik: Konfrontacja, nie jest tak samo dobra, ale to nadal solidne kino akcji, jakiego po Stathamie oczekujemy.
Film Mechanic: Resurrection jest typowym kinem akcji w wykonaniu Jasona Stathama. Nic nie zaskakuje, nie wywołuje wielkich emocji czy uczucia, że oglądamy coś nowego. Fabuła ma być tylko i wyłącznie pretekstem do tego, by Statham zabijał i bił zbirów. Czasem rażą skróty w niej zastosowane, ale ogólnie ma ona sens. Nic szczególnie w niej nie razi, bo jest po prostu typowa, wręcz banalna.
Jason Statham kiedyś był brany pod uwagę do roli Agenta 47 w adaptacji gry Hitman i tak naprawdę ten film jest najbliższy realizacji tej wizji. Bishop grany przez Stathama często skrada się z pistoletem w ręku, zabija cichaczem, a duże zlecenia pozoruje na wypadki. Trudno w wielu momentach nie poczuć skojarzenia z Hitmanem, gdy sceny zabijania po cichu są zrealizowane z niezłym pomysłem i sensem. Właśnie sceny akcji są tym, co bardzo dobrze wychodzi w tym filmie. Za choreografię walk odpowiada J.J. Perry (Undisputed 2), a ten człowiek zawsze jest gwarancją spektakularnych sekwencji, jeśli pozwoli mu się pracować. W scenach walk widać świetne pomysły, często unikalne i zaskakujące wykończenia oraz znakomite tempo. Czasem praca kamery szwankuje i montaż mógłby być ciut wolniejszy, ale pozytywne wrażenie jest. Widzimy wszelkie ciosy i realizację każdego pomysłu; nie ma tu mowy o zastanawianiu się, kto kogo bije. Właśnie takiej rozrywki oczekujemy po tego typu kinie.
No url
Naturalnie film ten ciągnie sam Jason Statham, którego charyzma kompletnie nie słabnie. Jest znakomity w scenach akcji i czuć, że wszystko robi sam. Jessica Alba jest ładna, a Tommy Lee Jones będzie mieć na czynsz. W sumie tyle można powiedzieć o najważniejszych postaciach. Tak naprawdę razi złoczyńca i jego zbiry. Choć walka z nimi robi wrażenie, to nie dostrzegam tutaj wyzwania dla bohatera. Brakuje wyrazistego złoczyńcy, z którym finałowy pojedynek mógłby być piękną kulminacją, a nie tylko formalnością.
Nie mogę narzekać na poziom rozrywki w filmie Mechanic: Resurrection, bo dostałem w kinie to, czego oczekiwałem: prostą fabułę, świetne i pomysłowe sceny akcji oraz Stathama spuszczającego łomot zbirom. Jest frajda, a to najważniejsze w tym gatunku.