I oto jest. Po raz pierwszy w Polsce legendarny (to słowo jest strasznie nadużywane ostatnimi czasy, ale tutaj akurat adekwatne) francuski magazyn komiksowy. Po kolejnej reaktywacji w rodzimym kraju trafił także do nas.
„Różnica między światem z pandemią i bez pandemii w rzeczywistości nie jest tak bardzo istotna. To jakby pójść pod piłę pod dwoma różnymi kątami - wersja pandemiczna kończy się bardziej precyzyjnym cięciem i tyle. Panowanie ludzkości dobiega końca niezależnie od tej czy innej katastrofy”
William Gibson, autor uważanej za pierwszą w gatunku cyberpunkowej powieści pt.
Neuromancer (z wywiadu w
Metal Hurlant)
Po otwarciu albumu pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest kwestia, w której czasopismo z ojczyzny Moliera bije na głowę nasz
Relax. To publicystyka. Około 1/4 albumu zajmują wywiady z twórcami, artystami, humanistami i naukowcami. Ponieważ cały numer orbituje w tematyce
near future (i ogólnie social fiction), to i rozmowy są osadzone w takim klimacie. Są rozważania o wizjonerstwie science fiction (specjaliści od innowacji Nicolas Minvielle i Olivier Wathelet), wypowiedzi o tym, że SF nie ma już racji bytu, bo w niej żyjemy (Enki Bilal), antytechnologii, sztuce w formacie jpg z certyfikatem sprzedawanej za grube miliony na aukcjach, ekologii, architekturze, grach komputerowych, końcu prymatu rasy ludzkiej na Ziemi i wiele innych. Naprawdę jest co czytać, a wszystko bardzo ciekawe.
Po dziale dziennikarskim następuje seria opowieści graficznych w krótkich formach, utrzymanych w stylistyce zgodnej z leitmotivem numeru. Na pewno wiele osób kojarzy stronę internetową
My Heritage do obsługi drzewa genealogicznego. W jej oprogramowaniu znaleźć można również narzędzie do „ożywiania” zdjęć. Postaci dzięki komputerowej obróbce zaczynają się poruszać. W
Metal Hurlant mamy komiks Replica. I, w którym córka animuje zmarłą matkę - oczywiście dzięki nieco nowocześniejszej technice - a awatar rodzicielki ostatecznie zyskuje samoświadomość. Historii o pamięci i wspomnieniach oraz manipulowaniu nimi jest tu zresztą więcej (Snapshots czy Delete). Pierwsi na linie to klasyczny w treści (bez jednego dymka) komiks o ostatnim wieżowcu wystającym z toni, która zatopiła świat. Pet play natomiast to kryminalna historia o fanach BDSM z fantastyczną możliwością porozumiewania się ze zwierzętami za pomocą czegoś w rodzaju uniwersalnego tłumacza ze Star Treka i zaskakującym zakończeniem. War Games opowiada o zagrożeniach płynących z życia online i przenoszeniu rzeczywistości z gier komputerowych w real. O zagrożeniach technologiami też jest więcej rysunkowych opowiadań (E-balade, Ticket Tuesday, Dr Delingher o wielu twarzach, Codzienne życie). O problemach z wyżywieniem mieszkańców globu i kłopotach natury również.
Podsumowując: bardzo udany debiut. W Polsce magazyn ma się ukazywać zaraz po francuskich wydaniach, raz na kwartał. Dwa numery w roku będą aktualne, a dwa vintage. Polecam wszystkim tym, którzy od komiksu oczekują czasem czegoś więcej niż tylko błyszczących zeszytów o nadludziach w obcisłych wdziankach (choć sam także lubię wertować takowe).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h