Przez większą część odcinka premiera drugiego sezonu jest bardzo stonowana i stanowi wprowadzenie do historii, którą będziemy śledzić przez kolejne tygodnie. Są wakacje, motel Batesów pęka w szwach, a zabójca Blaire Watson nie został jeszcze odnaleziony. Młody Norman na punkcie śmierci nauczycielki ma niezdrową obsesję, a swój wakacyjny czas dzieli pomiędzy odwiedzanie jej grobu i naukę wypychania martwych zwierząt. Tym samym zaczyna wzbudzać słuszny niepokój u swojej matki i całego otoczenia.
Rozwój psychozy Normana i jego powolna przemiana w psychopatę oraz chora relacja z niestabilną, nadopiekuńczą matką to nie jedyne wątki, które mocno zaakcentowano w odcinku. Bardzo dużą rolę odegrała w nim Bradley i jej desperackie próby odnalezienia się w świecie, w którym nie ma już jej ojca. Scenarzyści postanowili zdynamizować ten fragment opowieści poprzez mocną i zaskakującą końcówkę, która była najlepszą częścią epizodu i w ogólnym rozrachunku całkiem zmieniła jego tempo. Wystarczyła jedna dobra scena, by nadać mu odpowiedni wydźwięk i sprawić, że z niecierpliwością będzie się czekać na kontynuację oraz rozwój wydarzeń.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że premiera Bates Motel nie wypadła rewelacyjnie. Zabrakło jej wyrazistości, a gęsty, mroczny klimat obecny był na ekranie jedynie momentami. Po macoszemu potraktowano finał poprzedniej serii i mimo czteromiesięcznego przeskoku w czasie widzimy, że nic w tej kwestii nie poszło do przodu. Śmierć panny Watson i rozwiązanie zagadki jej morderstwa zeszło jakby na dalszy plan. Miejmy jednak nadzieję, że scenarzyści wrócą do tego wątku w kolejnych odcinkach. Przydałoby się także nakreślić jakiś fabularny kierunek, w którym serial będzie nadal podążał, bo miałam wrażenie, że panował zbytni chaos.
[video-browser playlist="633778" suggest=""]
Chciałabym także, aby w drugim sezonie Bates Motel rozwinięto postacie drugoplanowe, tak by stały się jeszcze bardziej wyraziste. Przede wszystkim mam tu na myśli brata Normana, którego kreacja w pierwszej serii pozostawiała wiele do życzenia, a i w recenzowanej tu premierze jedynie miotał się bez celu. Przydałby się także ktoś nowy, kto zamieszałby w ustabilizowanym miasteczku, bo małe dramaty producentów i dealerów trawki już stały się nudne i nie widzę w nich potencjału na dłuższą historię.
Bates Motel w spokojnym tonie, ale z wybuchową końcówką otworzył nowy sezon. Na razie jest jedynie nieźle, ale to z pewnością serial, na który można liczyć. Udowodnił to już w znakomitym pierwszym sezonie przepełnionym cudownie gęstym klimatem i napięciem, które sprawiało, że wciąż czekaliśmy na kolejną katastrofę. Szczerze liczę, że ta seria też taka będzie.