W czym tkwi siła Czarnej listy? Poprzednie trzy odcinki, ale również i czwarty, jasno udowodniły, że nowa produkcja NBC to dramat proceduralny, który w kolejnych tygodniach łagodnie i delikatnie posuwa główny wątek do przodu. Okazuje się jednak, że - wzorem choćby Impersonalnych - da się stworzyć serial poruszający inną sprawę tydzień po tygodniu, który jednocześnie przyciągnie widza nietypowym konceptem i nietuzinkowymi bohaterami. Taka jest właśnie The Blacklist, w której wszystko funkcjonuje jak należy. Kolejne elementy układanki pasują do siebie idealnie i tworzą całokształt, który bardzo dobrze się ogląda, m.in. dlatego że jest to poważna produkcja nie dla małych dzieci.
Czwarty epizod wykreśla z Czarnej listy kolejnego mordercę, specjalizującego się w pozbywaniu czy też utylizacji ciał (w tej roli przerażający Tom Noonan). Robi to do tego stopnia perfekcyjnie, że ludzie dosłownie rozpływają się po powierzchni ziemi, a ich szczątki w wodnistej formie trafiają do ścieków. Czy tylko ja czuję tutaj drobne nawiązania do Breaking Bad? Fabuła odcinka rozwija się w zaskakująco wysokim tempie. Dzieje się sporo, a główna bohaterka - agentka Keen - kolejny raz przekonuje się, że praca w FBI nie należy do łatwych. O ile postać mordercy w pierwszym momencie robi równie przerażające wrażenie jak jego pies, tak końcowe rozwiązanie sprawy i pokazanie, że to zwykły "tatuś", mający swoje hobby, nieco rozmywa dramaturgię całej sytuacji. Na szczęście przywraca ją niezawodny Red Reddington, dla którego kolejny raz jest to sprawa osobista.
[video-browser playlist="634470" suggest=""]
Wspomniałem już wcześniej, że w Czarnej liście wszystko funkcjonuje perfekcyjnie. James Spader to mistrz aktorskiego fachu, który zachwyca swoją kreacją Reddingtona. Jest nieprzewidywalny, ma kapitalny głos, a jego monolog tuż przed przymusową kąpielą w wannie dodatkowo udowadnia, że Red to znacznie bardziej skomplikowana postać, niż może nam się wydawać. Jako stary wyjadacz, po mistrzowsku szkoli "garniturka" z FBI, jakim jest Donald (Diego Klattenhoff - równie irytujący co w Homeland), i nie przebiera w środkach. Elizabeth Keen to z kolei totalny świeżak w Biurze, ale i aktorka – Megan Boone - to zupełnie nowa twarz, której widzowie nie znają. Działa to na korzyść bohaterki, ale jednocześnie zmusza do refleksji – jak dużo Keen będzie w stanie znieść? Dla młodej kobiety, która jeszcze niedawno rozpracowywała profile zabójców, nagłe zmiany w życiu są dosyć brutalne. Gdyby mogła, zapewne już dawno by zrezygnowała, ale nie jest w stanie. Wszystko przez swoje własne tajemnice, a właściwie tajemnice jej męża.
The Blacklist to dramat proceduralny tylko z pozoru. Nawet tytuł sugeruje obcowanie z jakąś tajemniczą "listą", ale proceduralne wątki w żadnym wypadku nie przesłaniają bohaterów. Chemia między Reddingtonem i Keen z każdym odcinkiem jest coraz większa. Jedenaście milionów przed telewizorami w poniedziałki się nie myli - to absolutny lider pod względem nowych seriali w sezonie 2013/14. Produkcja, która ma szansę przetrwać w ramówce NBC przynajmniej kilka lat.