W Mrocznych materiach Lyra i Will zostają zaatakowani przez dzieci w świecie widm, które chcą ich zabić. Jednak zostają uratowani przez czarownice, z którymi wyruszają dalej w podróż. W tym czasie Lee oraz John kontynuują swój lot, aby odnaleźć Lyrę. Natomiast Marisa i Boreal trafiają do świata widm. Okazuje się, że Coulter nieoczekiwanie... potrafi kontrolować widma. Ich wędrówka kończy się fatalnie dla Boreala. Magisterium postanawia wysłać wojska na drugą stronę wyrwy stworzonej przez Asriela.
Niestety, muszę przyznać, że to najsłabszy odcinek tego sezonu, który kompletnie nie wnosi do fabuły nic wartościowego, poza pewnymi wyjątkami. Większość zdarzeń ma tutaj za zadanie tylko "zapchać" czas ekranowy, który dzieli nas od finału. Doskonale to widać w wędrówce Lyry i Willa z czarownicami. Oprócz tego, że Serafina pomogła młodemu bohaterowi z raną, wątek ten kompletnie nie popycha akcji do przodu. Jest przegadany i to w tym najgorszym możliwym sensie, ponieważ dialogi nie dają żadnych wskazówek dotyczących rozwoju historii. Dobrze, że chociaż duet Lyry i Willa daje radę. Jednak poza tym nic ciekawego się tutaj nie dzieje.
Inne dwa wątki, które wydają się bezużyteczne w tym epizodzie, to ten z Lee i Johnem, a także ten z Mary w świecie widm. Tak naprawdę Lee i John w scenach ze swoim udziałem tylko dodają kilka mało znaczących zdań, prowadzą luźną konwersację. Uważam, że przy reszcie mało znaczących wątków ten powinien coś wnieść do fabuły, ponieważ nie był do tej pory za bardzo eksploatowany. Natomiast jeśli chodzi o Mary, to jest tutaj spory potencjał na rozwój choćby w kolejnym sezonie. Myślę, że w tym nic się już nie wydarzy, bo został on wyrzucany przez twórców gdzieś na trzeci plan.
Wygląda na to, że Magisterium zapowiada się na jednego z gorszych antagonistów. Ten odcinek potwierdza ich mało znaczącą rolę w tej serii, ograniczającą się do kilku szybkich narad, które kończą się wymyśleniem jakiegoś planu. Oczywiście takiego, który nie wypala. Są jak Zespół R z serii Pokemon, a pod wodzą MacPhaila jeszcze bardziej pokazują swoją nieudolność. Na szczęście całość odcinka ratuje najlepsza w tym momencie postać, czyli Marisa Coulter grana przez Ruth Wilson. Jej wątek był bardzo dobry, szczególnie scena, w której podstępem uśmierca Boreala, mówiąc, że zawsze była od niego lepsza. Ponownie Wilson pokazała demoniczność swojej postaci i doskonale jej to wyszło. Jestem ciekawy, dokąd doprowadzi wątek jej panowania nad widmami.
Nowy odcinek Mrocznych materii niestety jest typową zapchajdziurą, która musi czymś wypełnić sezon. Jedynie relacja głównych bohaterów i wątek Coulter są jakimś światełkiem w tym zalewie mało znaczących kwestii.