Tu zamiast Stephane jest Bruno, a w jego roli Vincent Cassel pełen energii, dokładnie taki, jaki powinien być jego bohater - zaangażowany. Bo Nadzwyczajni to właśnie film o zaangażowaniu - właściwie bezinteresownym, bo sprawujący pieczę nad chorą młodzieżą ludzie nie czerpią z tego profitów, często poświęcając pracy dominującą część życia. Z drugiej strony - takich niechcianych nigdzie indziej dzieciaków jest coraz więcej. Miejsca w ośrodku Bruna brakuje, ale gdy podsyłają mu kolejnych pacjentów, on i tak zawsze odpowie, że jasne, coś się wymyśli. Nie umie odmawiać, choć księgowy tłumaczy mu, że pora powiedzieć dość. Z trzeciej zaś strony - biurokracja robi swoje, na Bruna padł cień: brak odpowiednio wyszkolonych kadr, brak miejsca i odpowiednich warunków, groźba zamknięcia placówki staje się realna. Bruno znajduje się między młotem a kowadłem, mimo to ani na chwilę nie zwalnia, nie odpuszcza - na pierwszym miejscu zawsze są młodzi. I to nie tylko te ciężkie autystyczne przypadki, które chce ocalić przed przykuciem do łóżka i nafaszerowaniem prochami, ale też trudna młodzież, którą zatrudnia i szkoli na swoich pomocników i opiekunów chorych. Można rzec: heros, bezinteresowny bohater bez skazy i zmazy. Obraz nie eksponuje jednak nachalnie dobroci Bruna, a nieśpiesznie i subtelnie ją odkrywa. Cassel jest sympatyczny, ale szorstki w obyciu, daleko mu do roniącego łzy za uciśnionych łaskawcy, łatwiej więc przyswoić tę ostatecznie naturalnie wkomponowaną w jego osobowość dobroć. Szkoda, że twórcy dość bezrefleksyjnie rozstrzygają dylemat moralny na korzyść Bruna - jego nieortodoksyjne i, powiedzmy delikatnie, nieraz ryzykowne metody mogą przecież ściągnąć na pacjentów tragedię. A jednak ostatecznie to jego działania film wskazuje nam jako te jedyne słuszne. Nie zamierzam spierać się z tą oceną, sądzę jednak, że obraz zyskałby na sprawiedliwszej polemice pomiędzy badającą ośrodek komisją a samym Brunonem. Najmocniejszą stroną Nadzwyczajnych - poza świetną kadrą aktorską i naturalnie zabawnym, choć rzadkim humorem - okazuje się szczerość i uczciwość. Pojmujemy tytułową nadzwyczajność bohaterów, choć nikt nie próbuje kanonizować ich na naszych oczach. Nie poznajemy ich zbyt dobrze, ale wierzymy im - są niezwykle naturalni w słowach, gestach, zachowaniach. Szkoda tylko, że część z nich film z nagła porzuca. Niestety, Nadzwyczajni okazują się też bardzo radykalnym w swej antysystemowości komentarzem społecznym. Naświetlają problem, ale unikają szerszej perspektywy. Wciąż i wciąż uderzają w tę samą nutę, powtarzają się. I choć serwują olbrzymią dawkę rozlewającego się przyjemnie po ciele ciepła, pozostawiają lekki niesmak, zdając się mówić: "powiedzieliśmy swoje, dyskusji nie będzie".
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj