Unfinished business wydawało się teatrem jednego aktora – na scenę powrócił Gabriel i zagarnął ją dla siebie, czy to wikłając się w zemstę, czy szukając pomocy u braci Winchesterów, a na koniec zasiadając na stołku reżyserskim, w tym wypadku metaforycznie, jako że odcinek reżyserował odtwórca archanioła - Richard Speight Jr.
Wniosło to sporo oryginalności do sposobu prowadzenia akcji. Przyniosło stylizację na filmy
Quentin Tarantino (nie tylko
Kill Bill: Vol. 1, choć to w szczególności) i spaghetti westerny, łącznie ze stroną muzyczną i dodało mnóstwo zabawnych, choć zrozumiałych tylko dla wtajemniczonych akcentów, jak chociażby zestaw lizaków prawdziwego Lokiego. Bowiem dzięki
Unfinished business poznaliśmy jeszcze jedno wcielenie nordyckiego boga oszustów, zupełnie odmienne od marvelowskiego. A także jego synów: Fenrira, Narfiego i Sleipnira (adekwatnie pogryzającego jabłuszka i marchewki).
Niezwykle ciekawym zabiegiem wizualnym okazały się półprzezroczyste nakładki na twarze synów Lokiego, ujawniające ich prawdziwą naturę. Do tego - drewniane miecze – choć w ferworze walki czasem trudno zapamiętać, który pasuje do kogo. Barokowa tapeta w pokoju motelowym. Bezsłowne porozumienie braci. Zgrabna choreografia walk. Tradycyjne podduszanie Sama. Impulsywne działanie Deana. Oto
Supernatural w pełnej krasie, podkręconej smaczkami podanymi przez Richarda Speighta Jr. i podlane smakowitym spotkaniem Lokiego i Gabriela. A Gabriel zdawał się taki jak zawsze – irytujący, gadatliwy, sarkastyczny i sybaracki (jego wspomnienia o imprezach z gwiazdami porno wyraźnie rozmarzyły Deana), jednak lata tortur u Asmodeusza zmieniły go, napełniając goryczą i chęcią zemsty na pogańskich bożkach, którzy sprzedali go księciu Piekieł i być może – przemieniły na lepsze?
Z drugiej strony odcinek pozwolił nam zerknąć na stronę świata alternatywnego, konsekwentnie utrzymanego w szarościach, pokazując rosnącą siłę i pewność siebie Jacka, która może doprowadzić do nieszczęścia, rozsądny spokój Mary i tragedię proroka Kevina, którą Osric Chau zagrał w tak przejmujący sposób, że łza w oku sama się kręciła.
Wisienką na torcie odcinka była końcowa, psychoterapeutyczna rozmowa braci Winchesterów, którą tym razem sponsorowała literka „r” - jak razem. "Cokolwiek się stanie, zróbmy to razem" - rzekł Sam i trudno odmówić mu racji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h