Lynne Ramsay tym razem postanowiła opowiedzieć historię byłego żołnierza do zadań specjalnych o imieniu Joe (Joaquin Phoenix), mężczyzny pełnego sprzeczności, zagubionego, na krawędzi autodestrukcji. Joe widział już prawie wszystko, a prześladujące go wspomnienia sprawiają, że chciałby, aby świat o nim jak najszybciej zapomniał i dał mu święty spokój. Jednak gdy zaginie nastoletnia córka senatora - Nina (Ekaterina Samsonov), podejmie się jej odnalezienia i wyzwolenia z rąk pedofili. Wkrótce przekona się, że w jego misji nic nie jest tym, czym się wydaje. Gotowy na wszystko, by uratować dziewczynę, niespodziewanie otrzyma szansę ocalenia samego siebie. You Were Never Really Here zapowiada bardzo brutalną opowieść, ale reżyserka rezygnuje z pełnych krwi obrazków. Chce by widz siedział przed ekranem w ciągłym napięciu i nie był odrywany od analizowania historii sadystycznymi zadaniami Joe, który niczym Wolverine „jest dobry w tym co robi, a to co robi nie jest dobre”. Najważniejsze jest tu bowiem to, co kryje się w głowie naszego protagonisty. Demony, z którymi musi się mierzyć codziennie. To właśnie poszukiwanie przyczyny jego stanu mentalnego jest dla nas najciekawsze. Ramsay nie podaje nam wszystkich rozwiązań na tacy, chce byśmy sami połączyli właściwe tropy. Dlatego jej film jest świetnym thrillerem, który tylko z pozoru wydaje się być banalną historią, jakich na rynku wiele. Konstrukcja tej produkcji przypomina Drive, tylko z mniejszą ilością akcji. Joaquin Phoenix znakomicie sprawdza się w roli mruczącego coś pod nosem gbura. Aktor jest znany z tego, że całkowicie poddaje się swoim postaciom. Na czas zdjęć zdominowują one jego psychikę, co sprawia, że świetnie ogląda się go na ekranie, ale jak mniemam strasznie uciążliwe się z nim pracuje. Nigdy cię tu nie było jest znakomitym przykładem na to, że nawet najbardziej zgraną i wtórną opowieść można przedstawić w świeży sposób. Ramsay miała pomysł by nieskomplikowaną intrygę pokazać tak, by utrzymała widza na krawędzi fotela. Niebagatelną rolę odgrywa tu wspomniane już przeze mnie skupienie uwagi widza na psychice głównego bohatera. Reżyserka trochę za często ucieka w stronę symboliki, ale tak pięknemu kinu, można to wybaczyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj