Hollywood i Akademia Filmowa lubią, kiedy aktorzy są ucharakteryzowani i wcielają się w znane postaci z przeszłości. Jessica Chastain wybrana została do roli Tammy Faye, słynnej w USA teleewangelistki, która razem ze swoim mężem, Jimem Bakkerem (Andrew Garfield), współtworzyła religijne programy telewizyjne. Wśród licznych kreacji Tammy Faye na ekranie, niekiedy trudno dostrzec Chastain, która swoją grą i śpiewem przyciąga do ekranu, głośno wskazując na oscarowe aspiracje. Chwilowe było szczęście i możliwość radowania się ze sławy i pieniędzy, które przyszły za szerzenie słowa Bożego w telewizji. Nigdy nie są to trwałe rzeczy i bohaterka filmu Michaela Showaltera szybko się o tym przekonała. Oczy Tammy Faye traktuje o historii, która ma jednak zdecydowanie większy potencjał od tego, co ostatecznie nam pokazano. Showalter zadbał jedynie o udany film biograficzny, formalnie nawiązując do stylistyki programów telewizyjnych sprzed kilku dekad. Z ekranu bardzo często serwowane są gagi nabijające się z mocno religijnego podejścia naszych bohaterów, którzy na początku swojej ścieżki potrafią każde niepowodzenie zmienić w sukces. Urocza komedia trwa jednak nie przez kwadrans, ale zdecydowanie dłużej, co - biorąc pod uwagę temat - trochę dziwi.
materiały prasowe
Ostatecznie obserwujemy bardzo prostą historię od bogactwa do całkowitej porażki, która wydarzyła się naprawdę, ale z poziomu ekranu nie zaskakuje nas w ogóle. Akcja i lata zmieniają się jak w kalejdoskopie, przez co nie ma za dużo momentów, w których możemy mocniej pobyć z bohaterką w najtrudniejszych momentach. Dramaturgii jest tutaj jak na lekarstwo (może trochę więcej w końcówce). Ukazanie absurdów głoszenia słowa Bożego w telewizji też nie spełnia swojego zadania jako komentarz krytykujący tego typu formę. Ledwie muśnięty został aspekt hipokryzji. Jeśli więc oczekujecie jakiegoś mięska w powiązaniu religii i biznesu lub ostrzejszego stanowiska wobec czynów Jima Bakkera, to możecie poczuć rozczarowanie. Oczy Tammy Faye to film bezpieczny - zarówno jeśli chodzi o serwowanie historii, jak i brak kreatywności w naciskaniu na odpowiednie struny. Ze względu na komediowy charakter nie brakuje okazji do szczerego uśmiechu. Szczególnie warto pochwalić Chastain i Garfielda, którzy bawią się swoimi kreacjami od momentu poznania po ostatnie spotkanie ich bohaterów w zakładzie karnym. Tammy w wykonaniu Chastain jest niesamowicie wesoła, czego nie zapowiadała początkowa scena z retrospekcji czy jej relacja z bardzo surową matką. Kobieta jest jednak przeciwieństwem swojej rodzicielki - ciągle się uśmiecha, tańczy, śpiewa ze sceny, a także informuje swoich widzów, że "Bóg ich kocha, naprawdę kocha". Udało się więc odnieść zwycięstwo na poziomie castingu i ukazania relacji małżeństwa. W ich związku nie zawsze się układało, ale każda ich interakcja, każda wymiana zdań złożona z wyciągniętych z Biblii frazesów po prostu działa. Obserwuje się to wyśmienicie - jest zarówno zabawnie, jak i dramatycznie. Produkcja Oczy Tammy Faye ostatecznie nie wykorzystuje potencjału tkwiącego w tej historii. Nie ma mocnych akcentów, brakuje emocji, które zostawiłyby po seansie coś więcej niż tylko podziw związany z charakteryzacją bohaterów. Wracając więc do tematu Oscarów - Chastain jest moim zdaniem faworytką w wyścigu po statuetkę, a ludziom od charakteryzacji należy się przynajmniej nominacja. To właściwie bardzo dobrze oddałoby obraz tego filmu. Recenzja została pierwotnie opublikowana 15 listopada 2021 roku. Podbiliśmy ją z uwagi na premierę w kinach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj