To nie był finał pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i fajerwerków. Twórcy bardzo spokojnie podeszli do ostatniego odcinka sezonu i wyraźnie chcieli kilka wątków domknąć, a także otworzyć furtkę na kolejne, które będą wyraźnie dominować w drugim sezonie. Zabrakło też typowego dla ostatnich odcinków cliffhangera na koniec, ale nie był on w ogóle potrzebny. Udało się zainteresować widza kolejnym sezonem po prezentacji spokojniejszego i bardziej stonowanego odcinka, ale tym samym nie udało się zamieść pod dywan wad, które wyszły na powierzchnię właśnie z finałem sezonu. Całość skupia się na konsekwencjach dramatycznych wydarzeń w siedzibie ONZ i kryzysie dyplomatycznym, wywołanym w relacjach pomiędzy dwiema stronami. Przedstawienie wydarzeń związanych z protokołem dyplomatycznym i zebraniem się wszystkich najważniejszych przedstawicieli obu światów było ozdobą odcinka. Zrodziło to jeszcze więcej pytań, ponieważ mogliśmy zobaczyć, jak wygląda komunikowanie się ważnych person z "górą", która pociąga za sznurki w swoich rzeczywistościach. Mogą pojawić się pewne przypuszczenia, że tak naprawdę wszystkim kieruje tylko jedna grupa ludzi, bez podziału na światy, ale to jest właśnie jeden z tych wątków, na którego rozwiązanie przyjdzie nam poczekać do nowego sezonu. Nie do końca rozumiem historię z rannym mężczyzną, który zatrzymał się na granicy światów. Wydawało mi się rozsądne, że każda ze stron chciałaby go pojmać i zadać kilka pytań oraz wyciągnąć z niego cenne informacje. Ostatecznie nikt nie raczył się po niego ruszyć i żadnej ze stron nie dało to korzyści. Ostatecznie i tak doprowadziło to do zamknięcia bram i zakończenia dyplomacji. Na plus trzeba zaliczyć prowadzenie wątku Petera Quayle'a, którego historia jest jedną z ciekawszych w serialu. Od pierwszego odcinka do ostatniego przeżywał prawdziwie trudne do zniesienia sytuacje, a oglądanie jego zmagań z dwiema rzeczywistościami było niezwykle atrakcyjne. Sam aktor, Harry Lloyd, radzi sobie doskonale i tutaj także wyczekuję dalszego rozwiązania wątku tego bohatera i jego żony Clare, będącej szpiegiem z drugiej strony. To oznacza, że tak naprawdę J.K. Simmons nie jest jedyną ozdobą Counterpart i także inni bohaterowie są w stanie ciągnąc fabułę do przodu. W przypadku Howardów dalej jest ciekawie, możemy zastanawiać się, czy jeden Howard stanie się drugim Howardem? Na minus wątek z Baldwin, która z każdym odcinkiem traciła na znaczeniu, a jej historia prócz przejmującej śmierci jej odpowiedniczki, nie była w ogóle intrygująca. Counterpart funduje nam w finale jeszcze więcej niewiadomych. Choć z pozoru próbuje rozwiązać kilka z wątków, wprowadza kolejne i skutecznie zapowiada nam nadchodzące wydarzenia. Na ten moment może się wydawać, że brakuje realnego zagrożenia, że tak naprawdę grają o pietruszkę. Coś w tym jest.  Jasne - słyszymy o zbliżającym się zagrożeniu, z ust bohaterów co jakiś czas możemy usłyszeć, że będzie bardzo niebezpiecznie, ale nie mamy okazji, żeby zobaczyć to z bliska. Mam nadzieję, że w drugim sezonie uda się bardziej nakreślić skalę zagrożenia. Serial zaliczył pod koniec kilka potknięć, ale tak naprawdę są one niczym w porównaniu do skrzętnie przygotowanej intrygi i przeplatających się ze sobą zdarzeń. Masa pytań znalazła swoje odpowiedzi, ale jeszcze więcej ich pojawiło się po ostatnim finałowym odcinku. To zwiastuje duże emocje w nadchodzącym sezonie i na pewno jeszcze do tej produkcji powrócę. Chociażby po to, aby sprawdzić, czy Piotr Adamczyk wyjdzie cało po starciu z Baldwin. Miejmy nadzieję, że tak.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj