Po 3 odcinkach 3. sezonu Outlander utwierdzam się w przekonaniu, że Ron Moore popełnił błąd. Historia Claire i Franka jest opowiadana po łebkach. Nieciekawie, nudno, bez emocji i w oparciu o zbyt oczywiste klisze. Wydaje się, jakby twórca traktował to jako zło konieczne, ale nie ma serca do  tej części rozpisanej fabuły. Coś, czego nie czułem w 2. sezonie przy wątku współczesnym, tak tutaj aż nadto jest wyraźne. Historia Franka to nieporozumienie. Było to zbyteczne, niepotrzebne i nieciekawe. Boli mnie jak zmarnowano w tym sezonie Tobiasa Menziesa w roli Franka. Przecież ta historia ich problemów małżeńskich miała potencjał na wielki, emocjonalny dramat, a wyszła z tego płytka, momentami wręcz kuriozalna telenowela. To, jak nagle Claire zaczęła się obrażać o to, że Frank ma kochankę, choć mu na to pozwoliła, jest absurdalne i nieuzasadnione. Dobrze to widać w scenie z rozmową o kinie, a potem jest to kontynuowane bez sensu. Jej zachowanie jest wręcz irytujący i nieprzemyślane. Jedyne, co naprawdę mocno i dobrze wyszło to ostatnia kłótnia o Briannę. W 3 odcinki zobaczyliśmy całe życie Franka i Claire w Bostonie aż do jego śmierci i czuję niesmak. Zbyt szybko, bez emocjonalnego rdzenia i bez pomyślunku. Nie tego oczekuję po tym serialu. W 2. odcinku w czasach Jamie'ego są plusy, jak nowy wizerunek Frasera, który w końcu wygląda jak twardy szkocki wojownik z brodą. Mógłby uchodzić nawet za wysokiego krasnoluda. Taki zniszczony, zaniedbany Jaime staje się wiarygodny w obliczu emocjonalnego wypalenia przez traumy i brak Claire. To, jak się zachowuje, jak powoli otwiera i jak to działa emocjonalnie, jest najjaśniejszym punktem odcinka. Problem rodzi się w kwestii dzieciaka z Francji o dość buntowniczym charakterze. Tak samo jak z Claire w teraźniejszości, tak tutaj z tą postacią mamy do czynienia z absurdalną i kiepsko odegraną fabularną kliszą. To, jak w sposób wręcz idiotyczny przezywa brytyjskich żołnierz i potem traci rękę, jest karygodne. Tak sztuczna i kiepska oczywistość w tym serialu jest nie do pomyślenie. Formalnością stało się oddanie Jamiego w ręce sprawiedliwości. Ani ciekawe, ani emocjonujące. Psuje wrażenie. W 3. odcinku u Jaimiego jest o wiele lepszy. Jego status w więzieniu nadaje historii klimatu, a poszczególne etapy rozwoju historii wciągają i są po prostu interesujące. Zwłaszcza jego relacja z nowym dowódcą więzienia, który okazuje się dobrze znanym nam człowiekiem z przeszłości. Sprawnie to powiązane i rozwinięto w stronę dość mało przewidywalną. Trudno było oczekiwać, że ten major jest tym dzieciakiem, którego dług honorowy już raz uratował życie Fraserowi. Najmocniejszym akcentem w tym wątku są dwie rzeczy. Pierwsza to dość emocjonalne wyznanie, że major chciałby być bliżej z Jamie'em, którego świetnie zagrana reakcja po traumach z Randallem dobrze się tutaj sprawdziła. Czuć było gęstą atmosferę i napięcie. Druga to cała historia o białej czarownicy, który może lub nie musi być związana z Claire. Na razie niby szybko ucięto powiązanie, ale wydaje się, że nie jest to wprowadzone przypadkowo. Intrygujące i mam nadzieje, że nawet jeśli nie ma to z nią związku, drzemie w tym jakaś historia. Outlander w 3. sezonie to na razie wielkie rozczarowanie. Kiepskie rozpisanie historii po linii najmniejszego oporu i oczywistości, które nie budują emocji, a które zawsze były mocnym punktem serialu. Podjęto zbyt wiele złych decyzji w sposobie prezentowania historii, by było dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj