Wygląda na to, że pierwszy odcinek Pani Fletcher tak naprawdę był ciszą przed burzą. Dopiero w następnych minutach z serialem widzimy kierunek, w którym podąży cała produkcja i tematy, które zostaną tutaj przez twórców dotknięte. Tych nie brakuje i dzięki dodaniu do całości także perspektywy syna głównej bohaterki, możemy otrzymać szerszy obraz całości. Choć wątek Brendana na razie w dwóch kolejnych odcinkach nie rozpieszcza, to jednak oglądanie zmagań Eve z samotnością i próbą pożegnania syna wyjeżdżającego na studia, wciąż stanowi nie tyle atrakcję, co także pewnego rodzaju refleksję na temat macierzyństwa i samotności.  Ucieczką Eve od problemów stały się filmy pornograficzne i idące za tym czyny. Przez moment można mieć nawet wrażenie, że oglądamy studium przypadku, gdzie tytułowa Pani Fletcher samotnie podąża ścieżką i wpada we wszystkie możliwe pułapki. Choćby kupowanie płatków śniadaniowych dla syna, który już z nią nie mieszka lub nietypowe zachowania uruchomione od wpływu filmików dla dorosłych.  Twórcy serialu, idąc za książkowym oryginałem, dotykają tematu tabu w sposób bardzo wyraźny i to nie jest jedynie muśnięciem trudnych kwestii nurtujących Eve. Wybrzmiewa to z ekranu również, a może przede wszystkim, dzięki Kathryn Hahn. Jej rola jest niezwykle odważna i świetnie zagrana, zarówno jeśli chodzi o sceny z interakcjami oraz relacjami z innymi bohaterami, jak i te momenty, kiedy z recepcją pornografii idą pewne czyny. Dlatego też dobrze ogląda się jej wspólne sceny z postacią Juliana, dwa razy młodszą od głównej bohaterki. Nie ma tutaj sztuczności i udaje się tym samym dać początek na kolejne interesujące rozwinięcie wątku, ponieważ znamy przeszłość Juliana i jego relacje z synem Eve. W dwóch kolejnych odcinkach serialu znakomicie wypada historia z Eve, z kolei wątek wspomnianego Brendana nie jest już tak udany. Pisałem o rozszerzeniu perspektywy i pozytywnych aspektach płynących z prowadzenia jego historii na studiach, ale też trzeba przyznać, że na razie nie rozpieszcza, jeśli chodzi o unikanie schematów. Za daleko też twórcy nie poszli w kwestii jego relacji z matką oraz innej perspektywy na traktowanie kobiet. Tutaj na razie brak oryginalności i więcej jest klisz, ale postać na tyle interesująco portretowana jest przez Jacksona White'a, że wypada tylko uzbroić się w cierpliwość. Najciekawiej wypadają jednak sytuacje, w których Eve ma trudności z nawiązaniem kontaktu z drugim człowiekiem. Widzimy zachodzącą w niej zmianę, gdzie randka z mężczyzną wcale nie przynosi jej ulgi i nie jest tym, czego potrzebuje. Krótka forma epizodów pozwala na dynamiczne, ale staranne pokazanie kluczowych momentów w "samodzielnym" życiu bohaterki. Ostatnia scena na basenie z trzeciego odcinka to też pewnego rodzaju uwolnienie, które czuć z ekranu, że znowu jest to zasługa Hahn. Tym bardziej, że scenariusz obfituje nie tylko w świetne dialogi, ale też z dużą empatią podchodzi do bohaterki, choć wcale jej nie rozpieszcza.   [adTracking ad="07358cf6-fe40-43ba-a4b8-8a49664533fa"] [/adTracking]
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj