Reconquetes 1. La horde des Vivants, czyli pierwszy tom komiksowych Podbojów Sylvain Runberg i Francois Miville-Deschenes przedstawił czytelnikom zarys opowieści osadzonej dość luźno w realiach historycznych na Bliskim Wschodzie. Fabuła koncentrowała się na zbliżającej się nieubłaganie inwazji Hetytów, a na ich drodze miała stanąć złożona z trzech plemion armia Scytów, nazywana właśnie Hordą żywych. W drugim tomie, zatytułowanym Reconquetes 2. Le Piège Hittite, mamy do czynienia z kontynuacją tej historii. Ogólne założenia są już znane, postacie przedstawione, a wątki rozpoczęte. Dzięki temu scenariusz – przynajmniej teoretycznie – może być bardziej dynamiczny i skoncentrowany przede wszystkim na prowadzeniu fabuły.
Źródło: Egmont
Faktycznie, w tym albumie narracja jest znacznie bardziej dynamiczna, choć niestety nie przekłada się to na wzrost jakości samej historii. Runberg prowadzi historię dość chaotycznie, a przy tym skrótowo. Przekłada się to na brak emocji towarzyszących lekturze i obojętny stosunek do bohaterów. Ci ostatni są dwuwymiarowi i nie wzbudzają żadnych uczuć u czytelnika – ot, pojawiające się na poszczególnych kadrach figury będące jedynie nośnikiem fabuły. A o czym jest ta ostatnia? Podstęp Hetytów koncentruje się na dwóch wątkach. Po pierwsze na pojawiającym się w Hordzie pęknięciu, którego powodem jest śmierć jednego z Atlantów. Druga oś fabularna związana jest z tytułowym planem Hetytów, by wciągnąć scytyjską armię w pułapkę. I właśnie ten wątek prowadzi do spektakularnych wydarzeń, choć przedstawionych w bardzo chaotyczny sposób. Choć pojedyncze kadry są nieźle narysowane, to plansze czasem są mało przejrzyste, a przez to narracja zdaje się być chaotyczna i pozbawiona napięcia, co szczególnie widoczne jest w scenach batalistycznych.
Źródło: Egmont
Elementy fantastyczne były oczywiście już obecne w Hordzie żywych, ale w Podstępie Hetytów nabierają jeszcze znaczenia – tym bardziej, że ma się wrażenie, że scenarzysta coraz bardziej odkleja się od i tak dość niefrasobliwie wykorzystywanych wątków historycznych. Widać to przede wszystkim pod postacią różnych, także mitologicznych stworzeń, ale to nie jedyne przejawy nadnaturalnych zjawisk w Podbojach. Po dwóch tomach Podbojów można pokusić się już o stwierdzenie, że mamy do czynienia z serią dość przeciętną, która mimo interesująco wykreowanych realiów nie potrafi przykuć uwagi, przede wszystkim za sprawą słabego scenariusza i mało wyrazistych postaci. Nieco lepiej prezentuje się strona graficzna, ale ona sama nie może wystarczyć, by wzbudzić autentyczne zainteresowanie serią Runberga i Miville-Deschenesa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj