Dzieci powinny dorastać otoczone miłością i szczęściem. Niestety małego Silasa życie nie rozpieszczało. To, że jego matka umarła, wydając go na świat, nikogo specjalnie nie zdziwi, bo opowieść dzieje się w XIX wieku. Podobnie jest z faktem, że po jego ojca w nocy przyszli jacyś panowie. Silas został na farmie sam, mając zapasy żywności na tydzień. 12 lat w ubiegłym stuleciu znaczyło coś zupełnie innego i wiązało się z innym poziomem odpowiedzialności – to też nie jest niczym zdumiewającym na Dzikim Zachodzie. Silas ma przyjaciela, który dotrzymuje mu towarzystwa i we wszystkim pomaga. Mitelbald jest duchem – widzi go tylko nasz główny bohater. Do tego duetu w bliżej nieokreślonych okolicznościach dołącza koń, który jednak (wbrew oczekiwaniom związanym z konwencją) nie mówi. Silas wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż, żeby odnaleźć swojego ojca. W tym czasie poznaje przyjaciół, ale także zyskuje bardzo niebezpiecznych wrogów. R.J. Palacio zadbała bardzo o klimat swojej powieści. Niezwykle starannie oddała realia Dzikiego Zachodu. Swoistym smaczkiem, który docenią raczej starsi czytelnicy, jest przedstawienie historii fotografii. Narracja prowadzona jest z perspektywy Silasa. Słowa, które wypowiada do nas bohater, są jak najbardziej dopasowane do dwunastolatka. Chłopiec nie sili się na nie wiadomo jak wielkie przemyślenia czy poważne słowa.
Źródło: Albatros
To, co przeżywa Silas, niespecjalnie odbiega od tego, co starsi czytelnicy i wielbiciele westernów już znają. A jednak pisarka potrafi zmienić prostą jak konstrukcja cepa historię w coś pięknego. W coś, co porwie czytelnika bez reszty i go wzruszy. Oczywiście czasem będziemy łapać się za głowę przez banalność pewnych rozwiązań, ale pamiętajmy, że jest to swojego rodzaju baśń – i to dla młodego czytelnika! Gdy spojrzymy na całość oczyma dziecka, będzie… inaczej.
Młodzi czytelnicy będą pochłaniać strony powieści porwani losami głównego bohatera, a starsi będą mogli rozpocząć grę z autorem i próbować odczytać to, co jest ukryte między wierszami – próbować zgadnąć, co dzieje się naprawdę, a co jest tylko złudzeniem. Autorka – jak na twórcę baśni przystało – chce powiedzieć czytelnikowi, co jest w życiu ważne. Robi to dosłownie, ale nie nachalnie. Tę główną prawdę przekazuje w sposób rozczulający, który powoduje pieczenie pod powiekami. Opowieść ta jest przepięknie wydana. Okładka jest bardzo klimatyczna, papier przyjemny w dotyki, a brzegi stron są kolorowe i mają wzorek w koniki. W środku jest mało ilustracji. Każdy z rozdziałów poprzedzony jest ciekawym cytatem z dzieła klasycznego i fotografiami z epoki. Zagadką pozostanie dla mnie to, dlaczego wydawcy nie odważyli się zatytułować powieści po prostu Konik – tak nazywa się wierzchowiec głównego bohatera – tylko zostawili wersję anglojęzyczną. Jest to książka, która podobnie jak Cudowny chłopak niesie ze sobą potężny ładunek pozytywnej energii i wiary w szczęśliwe zakończenia. Przypomina, co jest w życiu naprawdę ważne. To opowieść bardzo potrzebna współczesnym czytelnikom. Zatrzymajmy się i ogrzejmy przez chwilę przy tym ognisku na szlaku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj