Fabularnie nadal nic nie porywa ani nie potrafi zaciekawić. Poszukiwanie kundla jest proste, banalne i doprowadza do rozczarowującego starcia. Wszystko wskazuje na to, że wątek nie jest częścią czegoś większego - po prostu zabłąkany wilkołak pojawia się, amatorsko robi zamieszanie i ginie. Nie ma tu ani emocji, ani akcji. Nawet scena duszenia ugryzionego człowieka jest niebywale pusta i naiwna. Odnoszę wrażenie, że ważniejsze dla twórców było pokazanie mięśni duszącego niż podkreślenie emocjonalnej wartości tej sceny i jej wpływu na Elenę.
Cały czas budowana jest sztampowa relacja Eleny z Clayem. Ona kocha innego, ale czuje pociąg do byłego, a Clay robi wszystko, by odzyskać Elenę, lecz poza jego groźnym spojrzeniem nic szczególnego z tego nie wynika. I oczywiście musimy dostać sceny takie jak w aucie przed klubem, gdzie bohaterka rozpina dekolt i pyta Claya, jak wygląda. Wszystko tylko po to, by podgrzać atmosferę, ale szkoda, że nadal jest tak zimno.
[video-browser playlist="634667" suggest=""]
Motywy obyczajowe, jak te w domu Eleny, powinny w jakiś sposób rozbudowywać osobowość bohatera, pozwalając nam zobaczyć postać w nowym świetle. Czegoś takiego nie doświadczam w scenach kolacji z jej "kuzynem", w których wszystko jest płytkie, pozbawione znaczenia i większego sensu.
Cliffhanger z bezpośrednim atakiem na rodzinę jest w jakimś stopniu interesujący. Tylko czemu mam wrażenie, że w jednej ze scen rozmowy Sorrentino ze starym kundlem od razu widzieliśmy winowajcę? Trudno powiedzieć, w jaką stronę to pójdzie, ale na razie na pewno nie porywa. Ten wątek powinien zostać przedstawiony z werwą i emocjami, by sprawić, że widz będzie chciał poznać odpowiedź. Nic takiego tutaj nie doświadczam.
Bitten to dość słaba obyczajówka z elementami nadnaturalnymi, która nie zachwyca i nie ma w sobie interesujących postaci czy ciekawej historii. Sama uroda Laury Vandervoort to za mało.