Komiks dość nietypowy w formie, która nie ograniczała autora, a wręcz wyzwoliła nowe pokłady kreatywności
Sarariman – pojęcie pochodzące od zjaponizowanego „salaryman”, oznaczające etatowego pracownika biurowego. Dla jakiejkolwiek osoby zainteresowanej kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni jest to prawdopodobnie najnudniejszy element nieustająco wbijający się do popkultury jako zjawisko mainstreamowe. Bo co ciekawego może być w życiu takiego pracownika, który od młodości do emerytury pokonuje tę samą drogę na trasie praca-dom, z rozrywek ma wyłącznie picie alkoholu z kolegami z pracy, a całe jego życie jest tak skupione na pracy, że rodzina dzieje się niejako obok niego. Dlatego tytuł
Przygody pewnego japońskiego pracownika biurowego przyciąga tym bardziej, że właśnie japoński pracownik biurowy jest zaprzeczeniem przygód i interesującej fabuły.
Bohatera komiksu poznajemy w chwili opuszczenia budynku biura. Nic o nim nie można powiedzieć, prawdopodobnie nie jest młody, na co wskazuje siwizna, ale poza tym brak jakiegokolwiek elementu, który wyróżniałby go w tłumie. Jest tak przeciętny, jak tylko może być stereotypowy japoński pracownik biurowy. Wtem strzelanina między mafiozami uruchamia proces, w którym życie biednego człowieczka zmienia się nie do poznania. I wymiana ognia jest przy tym dość zwyczajna, bo potem robi się tylko dziwniej – transformacje w giganta, demony, tajemnicze światy, romans, powtórka z Jonasza. Czyste szaleństwo rzucające biednego bohatera w sytuacje, na które nikt w zasadzie nie byłby przygotowany.
Ten komiks pod względem fabularnym nie jest nadzwyczajny – zwykły człowiek mający niesamowite przygody, temat ograny do granic możliwości. Autor jednak podjął dwie decyzje, które znacznie zmieniają odbiór jego dzieła – w komiksie nie ma ani jednego dymka dialogowego lub innej formy słownej narracji. Komiks bardziej się przegląda niż czyta, a cała opowieść jest podana wyłącznie obrazem, przypominającym bardziej film niemy na storyboardach niż komiks. Takie komiksy zmuszają czytelnika do uważniejszego przyglądania się kadrom, zaś od twórcy wymagają uważnego rozplanowania każdego obrazu. Drugą decyzją był sztywny format czterech kadrów na stronę i stały rzut izometryczny, przypominający nieco stare gry 8-bitowe. Daje to wrażenie obserwowania gry platformowej, w której kolejne poziomy są coraz bardziej szalone. Połączone z pięknymi kadrami, przemyślanymi pod kątem niewerbalnej narracji, daje to niesamowity efekt i komiks staje się przede wszystkim dziełem do oglądania, a nie do czytania.
Przygody pewnego japońskiego pracownika biurowego to komiks przyciągający przede wszystkim interesującą formą, ale jednocześnie to świetna relaksująca lektura na wieczór. Brak warstwy werbalnej nie oznacza wcale, że czyta się go szybciej niż inne komiksy, wręcz przeciwnie, lepiej poświęcić mu trochę czasu na uważne obejrzenie kadrów i cieszenie się z zabawnej historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h