W Polsce w podobnym czasie pojawiły się dwa produkty o tej samej nazwie. Parę miesięcy temu Egmont wydał Resident Alien - pierwszy tom przygód samotnego kosmity na Ziemi, a jakiś czas potem serial o identycznym tytule stał się dostępny na platformach streamingowych.
Wypadki zaczynają się toczyć w momencie, kiedy przybysz z przestrzeni kosmicznej ma awarię swojego statku i rozbija się na naszym globie. Dla ufonautów to zapewne historia, jakich wiele, ot, rozbija się im pojazd na obcej planecie... To jednak jest opowieść dla i o mieszkańcach niebieskiej planety. Nawet jeśli jeden z nich jest nieco inny.
Obcy stara się szybko zorganizować, zdobywa odzież, pieniądze i inne przydatne przedmioty, a następnie zaszywa w niewielkim Patience w Kolorado. By uniknąć rozgłosu, dzięki rozwiniętym zdolnościom parapsychologicznym przyjmuje postać doktora Harry’ego Vanderspeigle’a, mieszka na uboczu i stara się trzymać jak najdalej od pobliskiej społeczności. Zdarzenie losu powoduje jednak, że ginie miejscowy lekarz i nasz bohater zostaje poproszony o zastępstwo, które z czasem się przedłuży. Obcy rozpoczyna fascynujące dla niego poznawanie kultury innych istot inteligentnych i zaczyna wchodzić z nimi w rozmaite interakcje i relacje. W międzyczasie interesuje się kryminalnymi zagadkami, a nieświadom jest, że nad jego przyszłością zaczyna rozciągać się cień tajnych służb.
Czy komiks różni się od opartego na nim serialu? Powiedziałbym, że zdecydowanie tak. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest aspekt komediowy produkcji telewizyjnej. Powieść graficzna Petera Hogana i Steve’a Parkhouse’a jest raczej poważna i utrzymana miejscami w przytłumionych kolorach (szczególnie przy retrospekcjach), co powoduje wejście czytelnika w zamierzone przez autorów fluidy dzieła. Serial jest rozkołysany, od momentami mocno rubasznego humoru do mroczniejszych fragmentów (choć nadal nieco w duchu czarnej komedii). W serialu np. protagonista zabija medyka, w którego się wciela, a przez kilka odcinków zastanawia się jak zlikwidować (i podejmuje próby) dziecko, które widzi jego prawdziwą fizjonomię. Zupełnie inny jest też motyw, który kieruje kosmitą w książce i w telewizyjnej serii. W tej pierwszej ma on odszukać i zneutralizować uszkodzoną sondę, a w tej drugiej znaleźć i uruchomić zagubione podczas kraksy urządzenie do eksterminacji ludzkości.
W komiksie nasz doktor z innego ciała niebieskiego jest poczciwą i pomocną dla autochtonów osobą, która jednocześnie czyta stare kryminały i zabawia się w detektywa, w filmach natomiast jest zmuszony ciągle knuć, by utrzymać w tajemnicy swoje pochodzenie, a zarazem poznając coraz więcej pokus i przyjemności, którym hołduje nasz gatunek. W papierowym wydaniu obcego rozpracowuje typowa grupa rządowych
men in black, natomiast w telewizyjnej serii jest to głównie para niewydarzonych agentów dowodzonych przez wojskową renegatkę opętaną demonami przeszłości. Wraz z czasem coraz bardziej rozjeżdżają się tory
Resident Alien w obu mediach. Dla fanów jednak będzie na pewno interesującym poznać obie wersje.
Ciekawostką jest, że na stronicach dzieła można zauważyć, iż bohater posługuje się czymś w rodzaju dźwiękowego śrubokrętu (np naprawia nim zdezelowaną półciężarówkę), jakiego używał
Doctor Who. Może nieco światła rzuca na to fakt, że Parkhouse rysował wcześniej dla magazynu o tym popularnym nie tylko w Wielkiej Brytanii podróżniku w czasie i przestrzeni z Gallifrey.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h