Kolejne odcinki SEAL Team tylko potwierdzają, że serial zalicza naprawdę mocny powrót z drugim sezonem, zaś twórcy przemyśleli błędy z poprzedniego i zrobili wiele, żeby je naprawić. Tak jak pisząc recenzję pierwszego odcinka cieszyłem się z powrotu Raya i Sonny'ego oraz tego, jak trzymają formę, tak tym razem uśmiech na mojej twarzy wywołał powrót Dity, zwanej Włochatym Pociskiem. Tak, ta sunia Owczarka Belgijskiego (lub Malinois, w zależności którego związku kynologicznego systematyką się posługujemy) jest dla mnie tak samo integralną częścią zespołu - i zarazem tego serialu - jak cała dwunożna reszta. Moja sierściasta faworytka ma swoje 5 minut w pierwszym z omawianych odcinków, który skupia się na akcji odbicia rezerwuaru wody w Arabii Saudyjskiej z rąk ekstremistów grożących zatruciem go wąglikiem. Większość tego odcinka to czysta akcja, którą bardzo przyjemnie się ogląda, ale ciężko powiedzieć o niej coś wyjątkowego. Realizacja jest po prostu poprawna, bez fajerwerków czy też szczególnego rozwoju postaci i wnoszenia czegoś głębszego do fabuły. Nie oznacza to jednak, że odcinek nie ma swoich momentów. Zarówno wizyta Jasona i jego córki w potencjalnej wyższej uczelni, jak i spotkanie Claya z przyszłymi teściami, pokazują, jak bardzo wydarzenia z poprzedniego sezonu odmieniły te postacie. Ciężko mi nawet powiedzieć którego bardziej, ale wydaje mi się, że Claya, los bowiem nie skończył jeszcze igrać z Jasonem. Kolejny odcinek jest dużo wolniejszy, cięższy i poważniejszy. I choć nie brakuje w nim akcji, to jednak nie ona jest tu najważniejsza. Oto bowiem żona Jasona ginie w wypadku z udziałem pijanego kierowcy. Przyznam się szczerze, że już sama odwaga twórców do zrobienia czegoś takiego, zwłaszcza w takim, a nie innym momencie życia obu tych postaci, jest czymś niesamowitym, a jeszcze realizacja tego... Po prostu zmiotło mnie to z nóg i nawet fakt, że 90% tego odcinka jest przegadana, nie przeszkadzał mi. To jest to coś, co anulowany już Six chciał pokazać, tyle że podniesione do potęgi n-tej. Waga tego wydarzenia, którą biorą na barki nie tylko członkowie drużyny Bravo, ale także i jej przyjaciele oraz rodzina Jasona ,jest niesamowita, zaś twórcy w pełni zdają sobie z tego sprawę i traktują to z odpowiednią powagą. To jest coś co ma potencjał na zmianę tego serialu i tej jednostki na zawsze. I zdaje się, że tak własnie będzie. Już mamy pierwsze tego dowody w postaci Jasona zrzekającego się dowództwa nad drużyną i ściągającego do niej z powrotem Raya. Fenomen tego odcinka nie polega tylko na scenariuszu, ale też na tym, jak został on zagrany. David Boreanaz definitywnie dojrzał od czasu, kiedy grał Angela, a nawet agenta Bootha, co pokazuje tutaj w pełni. Nie spodziewałem się, że ten aktor jest zdolny zagrać takiego Jasona Hayesa, jakiego widzimy w tym odcinku. Reszta obsady nie pozostaje daleko w tyle, jednak to on gra tutaj pierwsze skrzypce. Teraz pozostaje tylko czekać, jak rozwinie się sytuacja w Bombaju, gdzie pod koniec epizodu zostaje wysłana drużyna Bravo ze swoim nowym dowódcą. Jedno jest natomiast pewne, nowy sezon SEAL Team to nowa, odważna jakość tego serialu i coraz bardziej wierzę, że status quo się utrzyma.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj