Towarzyszymy wyprawie młodego szkockiego arystokraty Jaya (świetna rola 19-letniego Australijczyka Kodiego Smit-McPhee), który rusza na Dziki Zachód w poszukiwaniu swojej ukochanej, zmuszonej w dramatycznych okolicznościach do opuszczenia ojczyzny. Jedynym źródłem jego wiedzy na temat krainy, którą przemierza, jest przewodnik West Ho!, pełen dobrych i zupełnie bezużytecznych rad. Nic dziwnego, że Jay wpada w poważne kłopoty. Na szczęście z opresji ratuje go łowca nagród Silas (Fassbender), który zostaje jego przewodnikiem. Historia podróży Jaya i Silasa opowiedziana jest z dużym poczuciem humoru, które potrafi płynnie przejść w nastrój prawdziwej grozy związanej z przemocą, jakiej pełno w świecie bez zasad. Śmiejemy się z przezabawnych sytuacji, w jakich zostają postawieni nasi bohaterowie, ale za chwilę śmiech zamiera nam na ustach. Kapitalnym tego przykładem jest scena finałowej strzelaniny, w której Jaya czekają niezwykle zabawne, jak i bardzo dramatyczne przejścia. Źródłem komizmu są również różne osobowości bohaterów – z jednej strony chłopak, naiwny idealista, który wiedzę o życiu czerpie z książek, z drugiej trzeźwo stąpający po ziemi mężczyzna, który pozbył się złudzeń. To nic nowego, ale Smit-McPhee i Fassbender tworzą doskonały duet, który ogląda się z przyjemnością. No url Cała opowieść sprawia wrażenie wziętej w duży cudzysłów – nowozelandzkie krajobrazy nijak nie kojarzą się z Dzikim Zachodem, tylko z Władcą Pierścieni, co nie zmienia faktu, że są oszałamiająco piękne, a świetne zdjęcia Roby’ego Rayana (m.in. Fish Tank, Tajemnica Filomeny, Wichrowe Wzgórza) wspaniale to piękno podkreślają. Wrażenie zabawy konwencją wzmacnia cała galeria dziwacznych i zabawnych postaci drugoplanowych: małomówny, udający pastora i niezwykle uprzejmy zabójca; paradujący w futrze (niezależnie od pogody), karykaturalny i przebiegły szef bandy; fajtłapowaci Indianie czy wreszcie złodziej i oszust, który twierdzi, że spisuje historię Indian (biorąc pod uwagę jego akcent, nasuwa się od razu skojarzenie z Karolem Mayem, który nigdy na Dzikim Zachodzie nie był, ale na jego książkach wychowały się całe pokolenia). Jednym słowem Slow West to kolejna bardzo udana próba odświeżenia konwencji westernu. A więc: Go West!… Wild West.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj