Przedostatni odcinek 4. sezonu Star Trek: Discovery staje się dziwnym ewenementem w historii tego serialu. Na wielu poziomach zrywa z irytującymi schematami produkcji - na czele z ratowaniem wszystkiego i wszystkich przez Burnham. Widzimy, że w kluczowych momentach mamy raczej kolektywną pracę, której Michael jest częścią, a nie osobą odpowiedzialną za rozwikłanie zagadki. To dziwnie przyjemna zmiana, która w aspekcie wydarzeń dodaje czegoś, czego ten serial nie miał prawdopodobnie nigdy: nutkę nieprzewidywalności. Skoro sytuacja się komplikuje i Michael nic z tym nie może zrobić, to historia może pójść w każdym kierunku.  Twórcy Star Trek: Discovery bawią się w wydarzenia w stylu filmu Nowy początek. Duży plus dla twórców - kosmici nie są ludźmi w fikuśnej charakteryzacji, a czymś, co nawet nie jest humanoidalne. Sposób ukazania komunikacji nasuwa skojarzenia z hitem Denisa Villeneuve'a, ale nie ma w tym nic złego. Udaje się w sposób przekonujący i ciekawy zaprezentować ich pierwszy kontakt. Co ciekawe, emocje w "rozmowie" są częścią języka komunikacji. Dzięki temu czuć sporą nutkę świeżości i klimat, jakiego w Star Trek: Discovery nigdy nie było. W końcu podejście naukowe zawsze było wpisane w DNA tego uniwersum, a tutaj staje się ono fundamentem.
fot. materiały prasowe
+4 więcej
W tym wszystkim oczywiście jest dużo oczywistości i scenariuszowych banałów, ale zanotowano też poprawę. Szkoda więc, że motywacje Tarki są przesadzone i uproszczone. Choćby starcie Booka z tą postacią nie ma żadnego sensu, co w tym aspekcie komplikuje sprawy. Tarka to postać fatalnie napisana i... jeszcze gorzej zagrana. Trudno wykazać się zrozumieniem, gdy jego decyzje i zachowania są pełne niedorzeczności i głupot. Oczywiście, nadal w tym serialu jest masa rzeczy niepotrzebnych i nudnych. Fakt, że znaleziono w kluczowym momencie sezonu czas na kontynuowanie nikomu niepotrzebnego romansu Saru, to najlepszy dowód. Do tego równie nudny wątek z pojmaniem Reno, które samo w sobie nie ma za grosz wiarygodności i sensu. Różnych mniejszych lub większych problemów można tutaj znaleźć co niemiara. Choć przedostatni odcinek 4. sezonu Star Trek: Discovery jest lepszy, to nie da się ukryć, że jest zaledwie poprawny w tym, co próbuje robić. Nie ma emocji ani napięcia. Oby w finale twórcy poszli za ciosem. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj