Przepis na serial w tej stacji jest bardzo prosty - charakterystyczne, związane ze sobą w jakiś sposób dwie postacie, które oprócz zmagania się z problemami prawnymi, często zmagają się jeszcze same ze sobą. I dokładnie w tę zasadę wpisuje się "Suits". Problemy prawne mogą być rozumiane jako łamiący przepisy przestępcy, jak to jest w przypadku White Collar, Kamuflażu i Tożsamości szpiega, w Suits zaś chodzi najczęściej po prostu o umowy z klientami i ewentualne sprawy w sądzie.
Głównymi bohaterami są Mike i Harvey. Mike to lubiący sobie czasem wypalić trawkę i nie posiadający wykształcenia geniusz, Harvey to najlepszy prawnik w Nowym Jorku, którego specjalizacją jest "domykanie" umów (to tzw. "closer"). Ten drugi zostaje zmuszony do wybrania sobie partnera, a że jest zupełnym indywidualistą to przychodzi mu to raczej ciężko. Do wyboru ma mnóstwo prymusów, czy też raczej kujonów z Harvardu, ale żaden z nich nie spełnia jego oczekiwań. Gdy jednak przypadkiem do jego gabinetu trafia Mike, sytuacja się zmienia. Spośród grupy przemądrzałych i nudnych kandydatów, decyduje się na człowieka, który choć dyplomu nigdy nie zdobył, potrafi zacytować dowolną ustawę z pamięci. Przymyka oko nawet na fakt, że Mike w walizce ma ze sobą trawkę wartą dobre kilkaset tysięcy dolarów. Cóż, sam Harvey też nie jest święty - lubi sobie na przykład pofolgować z nowo poznanymi kobietami.
[image-browser playlist="609835" suggest=""]Siłą Suits jest bez wątpienia scenariusz i genialnie wykreowane postacie. Mike'a, granego przez Patricka J. Adamsa, po prostu nie da się nie lubić. Imponuje swoją wiedzą i inteligencją, a jednocześnie śmieszy czasami zwykłą nieporadnością. Sympatię wzbudza też Harvey (w tej roli Gabriel Macht), choć siłą rzeczy musi być on bardziej zasadniczy i trzymać swojego młodzieńca w ryzach. Interakcje pomiędzy tymi dwoma bohaterami będą stanowiły fundament tego serialu, co oczywiście odbędzie się z korzyścią dla widza, bo dialogi w Suits stoją naprawdę na najwyższym poziomie.
Nieźle wypadają także postacie drugoplanowe - fani "The Shield" i Agentki o stu twarzach ucieszą się z występów Giny Torres, a z kolei Rick Hoffman i Megan Markle powoli zaczną zbierać swoje grona zwolenników. Ten pierwszy jako Louis będzie człowiekiem, którego "kochamy nienawidzić", ta druga zaś smaczkiem dla męskiej części widowni.
[image-browser playlist="609836" suggest=""]Suits, choć w wielu aspektach przypomina White Collar, nie kopiuje jednak schematów - tworzy własne, kreuje całkowicie swój świat i swoich bohaterów. Choć kto wie, może w przyszłości twórcy zaserwują nam jakiś crossover między tymi dwiema produkcjami? Póki co może życzmy jedynie Mike'owi i Harveyowi podobnego sukcesu jaki osiągnął duet Caffrey-Burke.
Ocena: 8+/10
Czytaj także: Recenzja drugiego odcinka "Suits"