Tajemnica domu w Bielinach jest pierwszą próbą Katarzyny Bereniki Miszczuk stworzenia powieści dla dzieci i młodzieży. Próbą, trzeba przyznać, całkiem udaną. Nawiązując do cyklu Kwiat paproci, książka przenosi nas do nieco alternatywnej rzeczywistości, w której Polska nie została schrystianizowana, rodzima wiara jest religią państwową i nikt nie dziwi się istnieniu szeptuch, wróżów i żerców. Chociaż ludzie wierzą w dawnych bogów, niewielu z nich samemu zetknęło się z siłami nadprzyrodzonymi bądź wolą tego nie zauważać. Dla czwórki rodzeństwa Lipińskich, które po rozwodzie rodziców przenosi się z miasta na wieś, to również stanie się nielichym wyzwaniem. Bo czy za faktem, że domostwo cioci - byłej szeptuchy - nie daje się odremontować, wysprzątać ani „oswoić”, a ciocia popada w coraz większe otępienie, może stać słowiański demon? A może to jedynie zbieg okoliczności i lata zaniedbań? Tym bardziej że ciocia Mirka rzeczywiście cierpi na chorobę Alzheimera... Wbrew poruszanym  w powieści trudniejszym tematom, jak choćby wspomniana choroba Alzheimera, czy rozwód rodziców, nad którym najbardziej ubolewa najstarsza córka, Bogusia (a trudno jej pogodzić się z utratą taty), „Tajemnica domu w Bielinach” to także sporo sympatycznego tła obyczajowego, przekomarzanek rodzeństwa (nie licząc rocznej Dąbrówki, która jeszcze niewiele ma do powiedzenia), nawiązywania nowych przyjaźni i swego rodzaju „śledztwa” prowadzonego przez dzieciaki – ze znakomitym skutkiem.
Źródło: Wilga
Miło było spotkać postacie znane z serii Kwiat paproci – starą szeptuchę Jagę, młodą szeptuchę Gosławę wraz z mężem Mieszkiem (tak, ci, którzy czytali cykl dobrze wiedzą, że owszem, to „ten” Mieszko) i synem Gardem czy wspomnianą już szeptuchą Mirosławą – ciocią Mirką. Bieliny wciąż pozostają miejscem, gdzie zdecydowanie łatwiej można napotkać istotę ze słowiańskich legend, choć na szczęście czwórka rodzeństwa Lipińskich nie ma do czynienia z wąpierzem ani wilkołakiem. Mimo to z demonem, z którym się zetknęli, również nikt nie chciałby mieszkać w jednym domu, chyba że uwielbia sprzątać i to sprzątać bez nadziei na wysprzątanie.
Uzupełnieniem Tajemnicy domu w Bielinach są świetne ilustracje Marcina Minora, klimatyczne i pełne mnóstwa smakowitych detali. Nie obraziłabym się, gdyby były kolorowe, bo myśl o ewentualnej feerii żywych barw rozświetlających stronice książki wydaje się bardzo kusząca. Z ciekawością czekamy na kolejną powieść dla dzieci i młodzieży pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk – początki są wielce obiecujące.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj