Tata kontra tata to jedna z wielu przeciętnych komedii, które hurtowo produkuje amerykańskie kino. Już po samym zapoznaniu się z jej tytułem możemy być pewni, czego będzie dotyczyła fabuła, a choć czasem taki zabieg jest pomocny i cenny dla interpretacji, w przypadku komedii średnich lotów banalny tytuł stanowi symboliczne dopięcie ostatniego guzika jej przeciętności.
Mimo tego w obsadzie nie znalazły się nazwiska debiutantów – głównych bohaterów grają Mark Wahlberg i Will Ferrell, którzy partnerowali sobie na ekranie nie po raz pierwszy (Policja zastępcza, 2010). Duet dwóch skontrastowanych ze sobą panów był dość wdzięcznym obiektem do oglądania i tak naprawdę jedyną wyrazistą stroną filmu.
Cała historia nakreśla się następująco: Brad (Will Ferrell), nudny, fajtłapowaty mężczyzna w średnim wieku, robi co może, by zdobyć uznanie dwójki pasierbów, których los zesłał mu razem z piękną żoną, Sarą (Linda Cardellini). W końcu jego wysiłki zostają nagrodzone i mała Megan ze swoim bratem, Dylanem, zaczyna obdarzać ciamajdowatego przyszywanego ojca cieplejszymi uczuciami, a nawet zaufaniem. Jednak sielanka nie trwa wiecznie – w tym momencie ni stąd, ni zowąd w ułożone życie schludnego Brada i jego rodzinki z impetem wjeżdża na motorze Dusty (Mark Wahlberg), pierwszy mąż Sary, który jest dokładnym przeciwieństwem tego obecnego. W swoich skórzanych butach i kurtce opinającej wyrzeźbiony tors wywołuje w Bradzie uczucie jeszcze większego zagubienia niż to, które towarzyszyło mu na co dzień. Oto przyszło mu stanąć w szranki z pewnym siebie samcem alfa, który nagle poczuł chęć odbudowania więzi rodzinnych – zarówno ze swoimi dziećmi, jak i byłą żoną.
Daddy's Home Seana Andersa to przede wszystkim komedia sytuacyjna. Głównym źródłem śmiechu miały być zabawne wypadki i potknięcia, które przydarzały się w zasadzie wyłącznie Bradowi. Czy jednak rzeczywiście wywoływały wesołość? To kwestia sporna. Bohater grany przez Ferrella robi z siebie pośmiewisko na każdym kroku, a wszystkie jego dobre intencje nie przynoszą efektów. Tak skontrastowany z postacią Wahlberga, miał wzbudzać sympatię widzów, jednak w pewnym momencie jego nieudolność zaczyna nas wręcz nudzić. Dusty natomiast nie ośmiesza się ani razu – stanowi modelowy przykład tego, któremu zawsze wszystko wychodzi: od zauroczenia sobą dzieci, poprzez budowę domku na drzewie, na przypadkowym stworzeniu idealnego dżingla dla stacji radiowej skończywszy.
No url
Dowcip słowny, który razem z sytuacyjnym miał nakręcać całą komedię, opiera się często na podtekstach i przekleństwach, a dialogi między postaciami pierwszego i drugiego planu wydają się zbyt długie i niepotrzebnie porozciągane. Podobnie rzecz ma się z powtarzalnością schematów – formułowanie dialogów w oparciu o tematy kontrowersyjne mogło być zabawne za pierwszym razem, jednak powielanie tego samego rodzaju humoru po raz enty wydaje się pozbawione sensu czy wręcz irytujące. W tym wszystkim ginie postać żony, Sary, która pozostaje biernym obserwatorem następujących po sobie wydarzeń. Jej rola w zasadzie nie wykracza poza współczucie Bradowi po jego kolejnych porażkach, czyniąc postać matki i żony niemal przezroczystą.
Pudełkowe wydanie DVD nie zawiera żadnych dodatkowych scen ani wpadek z planu filmowego, które często w pewien sposób uzupełniają fabułę lub wywołują w nas większą wesołość. Tak naprawdę jedyne, co zyskujemy przy zakupieniu filmu na DVD, to możliwość wyboru, czy obejrzymy go z lektorem, czy z napisami. W któreś nudne niedzielne popołudnie można pokusić się o naciśnięcie przycisku play, choćby dla kreacji Wahlberga i Ferrella. Szkoda, że polskie wydanie zostało pozbawione pazura.
Daddy's Home nie jest typową komedią familijną, którą można obejrzeć razem z dziećmi, z uwagi na przekleństwa i inne sytuacje przeznaczone dla dorosłych. Nie jest również na tyle dobrym filmem, by dorośli pokładali się na nim ze śmiechu. Ot, przeciętny seans na nudny wieczór – nie wymaga od widzów wysilenia szarych komórek i może dostarczyć najprostszej rozrywki, której przecież często nam brakuje po długim, ciężkim dniu. Choć fabuła jest przewidywalna, a w toku akcji nie doszukamy się punktów kulminacyjnych, jest nieangażującym i lekkim filmem, którym z powodzeniem da się zabić nadmiar wolnego czasu.