Najważniejszy w The Cohabitation Experimentation jest wątek wspólnego zamieszkania Sheldona i Amy. Sprawdza się on świetnie, dopóki pomagają im Penny i Leonard. W końcu w żartach było wiele nawiązań do popkultury (oraz nauki) i znów na chwilę serial wrócił do korzeni, pokazując swoje najlepsze oblicze. Biorąc pod uwagę, jak mało było tych nawiązań w dwóch poprzednich seriach, można nieśmiało zakładać, że twórcy planują pokazywać nam bohaterów takich, jakimi ich pokochaliśmy. Potem, gdy pary się rozeszły i cieszyły się własnym towarzystwem na swój sposób, nie było już tak śmiesznie, ale finał historii w zupełności zrekompensował to niedociągnięcie (czułem się, jakbym oglądał kłótnię wyjętą z Friends podlaną mocnym geekowskim sosem - sama przyjemność). No, może poza tą dziwaczną rozmową Sheldona i Amy w sypialni chłopaka. Z całym szacunkiem, ale wyglądała ona jak dyskusja dwójki niepełnosprawnych umysłowo ludzi. Poważniejsze motywy to wciąż niezbyt silna strona The Big Bang Theory. U Raja, Howarda i Bernadette też było śmiesznie, ale tak jak w równoległym wątku – do czasu. Świetne żarty w kuchni zostały trochę zniszczone przez to, co było dalej. Na szczęście pani Wolowitz nie denerwowała swoim ostrym charakterem – po prostu gag z telefonowaniem nie zagrał. Schemat dzwonienia i rozłączania się z Rajeshem był po prostu przewidywalny. Takie żarty działają z zaskoczenia, a ja już po pierwszej próbie zorientowałem się, jak to będzie wyglądać przez resztę odcinka. W ogólnym rozrachunku wątek wychodzi na plus, ale nieduży. Na razie The Big Bang Theory popada w skrajności - raz prezentuje odcinek słaby, a raz dobry i zabawny. Mam nadzieję, że forma serialu się ustabilizuje i więcej będzie tych udanych. Oby tylko scenarzyści nie rozczarowali wiernych fanów i wspięli się na wyżyny swoich możliwości. Sheldon oraz spółka na to zasłużyli.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj