Za nami trzy ekscytujące odcinki The Big Bang Theory. Działo się wiele, bo w The Meemaw Materialization poznaliśmy wielokrotnie wspominaną babcię Sheldona, w The Valentino Submergence Raj miał naprawdę „wyjątkowe” Walentynki, a The Positive Negative Reaction przyniósł informacje, które na zawsze odmienią życie naszej grupki geeków i ich ukochanych. W skrócie: nie sposób narzekać na nudę (choć wątek babci mógłby być nieco ciekawiej poprowadzony). Najbardziej cieszy jednak powrót do serca serialu, a więc bzika chłopaków na punkcie popkultury i nauki. Oto wreszcie nie tylko mamy więcej scen w sklepie komiksowym, ale też możemy odnieść wrażenie, że nasi bohaterowie znowu interesują się tym, co dzieje się na rynku – w końcu pojawia się nawiązanie choćby do głośnej Sagi. Do tego dorzućmy dyskusję o Krainie lodu czy świetną scenę, w której Leonard i Sheldon naśmiewają się z Raja, że to nie on odkrył słynną ostatnio nową planetę w Układzie Słonecznym (odkryli ją naukowcy z Caltechu, a więc uczelni Sheldona i spółki), a znowu poczujemy to, co towarzyszyło nam w pierwszych sezonach. No url Zgadza się – w dziewiątej serii The Big Bang Theory wraca do formy, i to tej najwyższej. Przede wszystkim jest zabawnie, w końcu jest naprawdę, naprawdę śmiesznie. Nawet Sheldon wrócił do bycia sobą, a nie karykaturą samego siebie, co od razu odbiło się na poziomie gagów z jego udziałem – bardzo dobre sceny z Walentynkowym odcinkiem Fun with Flags. Scenarzyści nie gnębią już na siłę Amy, a Bernie i Howard zyskują nowy powód, by być na świeczniku, co cieszy, bo w ostatnich odcinkach to chemia między tą para i ich małżeńskie perypetie stanowiły motor napędowy serialu. Można trochę narzekać na Penny i Leonarda, którzy od dłuższego czasu nie zaskakują i pod wieloma względami stanowią tło dla innych, ale z drugiej strony kolejne problemy w ich związku na pewno niczego by nie polepszyły – niech będą nieco nudni, ale szczęśliwi, a nie upierdliwie-marudzący i na siłę szukający w sobie nawzajem wad. Na pewno nie wrócimy do The Big Bang Theory z pierwszych trzech sezonów, na to nie ma co liczyć – w końcu historia kilku geeków próbujących odnaleźć się w życiu i walczących o kobiety z definicji jest ciekawsza niż związkowe perypetie tych samych chłopaków. Dziewiąty sezon przygód Sheldona i spółki przywraca jednak nadzieję, że serial ten może wciąż bawić i znowu walczyć o miano jednej z najlepszych obecnie emitowanych komedii. W tej serii pozytywnym zaskoczeniom nie ma końca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj