A szczególnie jej pierwsza część, będąca bezpośrednią kontynuacją wydarzeń, których widzowie byli świadkami w finale czwartego sezonu. Wspólna noc Raja i Penny okazała się nie być do końca tym, na co wszyscy oczekiwali. Bohaterowie pozostali jednak w zgodzie ze sobą, a wątek który napędził końcówkę poprzedniego sezonu, w premierze piątej serii został według mnie potraktowany bez pomysłu. Nie dziwi więc, że jeszcze w tym samym odcinku Sheldon (wyraźnie znudzony całą sytuacją) zaproponował paintball, czyli kolejny niewypał. Bohaterskie poświęcenie na polu walki razem z kończącą odcinek reklamą z Penny w roli głównej wzbudzały zażenowanie, a nie śmiech.
[image-browser playlist="607860" suggest=""]
W drugiej części godzinnej premiery piątego sezonu było już lepiej. O wątku Raja i Penny już wszyscy zapomnieli, a głównymi bohaterami tego odcinka stała się para Sheldon-Penny walcząca o tajemniczy, czerwony fotel. W końcu można było się pośmiać i to nie tylko z ich wzajemnych „konfrontacji”, ale też z Leonarda i jego próby utrzymania „związku na odległość” z Priyą. Śmiesznych sytuacji było więcej, a bohaterowie w końcu bawili, tak jak przyzwyczaili nas do tego w poprzednim sezonie.
The Big Bang Theory zanotowało w piątym sezonie falstart. Szczególnie w pierwszej części godzinnej premiery, która była daleka od oczekiwanej. Na szczęście stracone 30 minut bohaterowie wynagrodzili widzom w drugiej części, która okazała się znacznie lepsza. I oby poniżej takiego poziomu sitcom CBS nie schodził w kolejnych odcinkach.
Ocena: 6/10