Bethesda obiecała, że gra "The Elder Scrolls Online" będzie inna, będzie lepsza od "The Elder Scrolls Online" wydanej w 2014 roku. Na obietnicach się tylko skończyło. Unowocześniona wersja w dużej mierze powiela problemy, z którymi już zetknęli się gracze "TESO". W dodatku posiadacze konsol nie mają specjalnie wyboru w gatunku MMORPG, więc siłą rzeczy wydawca trzyma ich w garści. Albo biorą "The Elder Scrolls Online", albo dalej katują "Final Fantasy XIV: A Realm Reborn" z 2013 roku. Na PC jest znacznie lepiej w tej materii, a i tak wydawca mocno pojechał po bandzie, zmuszając pecetową brać do upgrade'u starego "TESO" do unowocześnionej wersji. Nie odbywa się to bez kosztów - nie można przenieść swej postaci z "TESO" do "TESO: Tamriel Unlimited". Strzał w kolano? Raczej tak. Chyba że Bethesda już zapomniała o starej społeczności i zwraca się w kierunku tych, którzy jeszcze w "TESO" nie grali, bo nie odpowiadał im model z abonamentem. Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że "The Elder Scrolls Online" w tytule nie pojawia się bez powodu. Czytaj także: "The Elder Scrolls Online" - recenzja gry Akcja gry umiejscowiona jest 1000 lat przed wydarzeniami przedstawionymi w "The Elder Scrolls V: Skyrim". Swoją przygodę rozpoczynamy sztampowo, jak w każdy innym przedstawicielu gatunku MMORPG, w którym musimy dokonać wyboru rasy i klasy postaci, a następnie przejść przez rozbudowany kreator postaci. Po dokonaniu wymyślnych modyfikacji (albo zdania się na randomizację – opcja dla leniwych) możemy wreszcie wyruszyć na eksplorację świata "The Elder Scrolls". Szybko okazuje się, że eksplorować będzie co. Kraina w "The Elder Scrolls Online" to spory kawałek terenu do zwiedzania, a jako że wierzchowce do tanich nie należą, to czeka nad żmudne zwiedzanie okolicy na piechotę. Ma to swoje plusy i minusy. Do tych drugich trzeba zaliczyć czas pokonana dystansu, z kolei po stronie plusów warto nadmienić, że eksplorując teren w tak ślamazarnym tempie, natrafiamy na skrzynie, które skrywają przydatne przedmioty. Szansa na to, że na taką skrzyneczkę ze świecidełkami trafimy, pędząc na grzbiecie zwierzęcia, są znikome. Rozległy świat gry jest także pełen niebezpieczeństw. Na szczęście na polu walki nie jesteśmy osamotnieni. Zawsze w okolicy znajdzie się przyjaźnie nastawiony gracz, który pośpieszy z pomocą, nierzadko nawet wykona z nami jedną czy dwie misje aktywnych zadań. [video-browser playlist="718927" suggest=""] Lore w "TESO" jest dość rozbudowane i gdziekolwiek się nie ruszymy, tam czeka na nas zadanie do zrealizowania. Niestety, nie są to epickie misje rodem z "Dragon Age: Inquisition" czy najnowszego "The Witcher 3: Wild Hunt". W "The Elder Scrolls Online" wieje nudą - trzeba nastawić się na nieciekawe zadania skonstruowane w typowej dla serii formule: porozmawiaj z tym, zabij to, wróć po nagrodę. Kilka takich misji pod rząd i człowiekowi odechciewa się dalszej interakcji ze światem gry. Bo po co, skoro już i tak wie, na czym jego zadanie będzie polegało, tylko co najwyżej zmieni się kolejność wykonywania poszczególnych składowych misji oraz przeciwnicy? Misje fabularne prezentują się znacznie lepiej, są bardziej rozbudowane; tutaj też znajdziemy prawdziwie interesujące zadania, które mogą utrzymać nas przy "TESO" na dłużej. W prowadzeniu fabuły twórcy gry postanowili być wierni oryginałowi i jak na prequel przystało na swej drodze do ostatecznego zakończenia przygody w Tamriel napotkamy postacie doskonale znane fanom serii, a także będziemy mogli poznać ich przeszłość. Dla każdego gracza, dla którego "TESO: Tamriel Unlimited" to początek przygody z cyklem, jest to jednak bez znaczenia.

Czytaj także: E3 2015 – Co nowego w „The Elder Scrolls Online: Tamriel Unlimited”?

Niestety przebijanie się przez koszmarnie nudne questy poboczne jest konieczne dla dobra dalszej rozgrywki. Tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przez "The Elder Scrolls Online" przelecieć na speed-runie, jednak gdzieś w połowie gry może okazać się, że poziom doświadczenia naszej postaci jest zbyt niski, aby stawić czoło napotkanym przeciwnikom, nie wspominając już o bossach większego kalibru. Wtedy nie tylko tracimy część z aktywnych wcześniej misji pobocznych, do których nie można się już cofnąć, ale również zapędzamy się w kozi róg, z którego nie za bardzo można wybrnąć. Rozwój postaci w grze również wpisuje się w schematy z serii "The Elder Scrolls". Używając konkretnych broni, polepszamy swoje statystyki w operowaniu nimi, co naturalnie wpływa na skuteczność posługiwania się takim czy innym orężem. Aby mieć postać wszechstronną, trzeba będzie często zmieniać style gry, tak aby każda z umiejętności rozwijała się w zbliżonym tempie. Taka jest najbardziej optymalna droga rozwoju bohatera, ale jeśli od początku gracz decyduje się na walkę za pomocą miecza oburęcznego, to można rozwijać tylko tę umiejętność. Stopni opanowania fechtunku jest sporo, bo aż 100, a wiec wymaksowanie wszystkiego zajmie masę czasu. [video-browser playlist="718929" suggest=""] W "Tamriel Unlimited" najlepiej gra się z przyjaciółmi w jednej drużynie. Nie tylko można pogadać o grze (albo innych pierdołach), ale także wspólnymi siłami podchodzić do trudniejszych zadań, które w pojedynkę nie sposób wykonać. Problem z dostępnością zadania dla jednej drużyny graczy przestaje mieć znaczenie, gdyż dzięki opcji udostępnienia zlecenia każdy z członków teamu może je wykonać. A nawet jeśli z jakiś konkretnych przyczyn (np. fabularnych) zadanie nie jest dostępne u kogoś zespołu, to przeciwnicy jak najbardziej tak. Wtedy też docenimy, dlaczego tak bardzo w "The Elder Scrolls Online" warto grać ze znajomymi, a nie z przypadkowymi osobami - mamy pewność, że kumpel nie opuści nas w potrzebie.

Czytaj także: „The Elder Scrolls Online” bez abonamentu – zobacz nowy zwiastun

Komunikacja w konsolowej wersji gry leży. Dosłownie. O ile na PC komendy dla innych graczy obecnych aktualnie na mapie wpisuje się z łatwością, to na konsoli stanowi to nie lada wyzwanie. Wszystkiemu winny jest brak klawiatury. Graczom nie pozostaje nic innego, jak korzystanie z headsetów, których mało kto używa. Trudno nazwać to wadą gry, aczkolwiek skoro tyle czekało się na konsolowe "TESO", to twórcy mieli czas i mogli obmyślić jakiś sensowny i przede wszystkim działający system komunikacji. Gra cierpi na wiele dolegliwości natury technicznej. Pomijam fakt, że nie prezentuje się najlepiej od strony graficznej - dostaje jej się też za kiepski balans pozyskiwania przedmiotów od przeciwników. Jednym razem z każdego pokonanego wroga wypada coś cennego, kiedy indziej możemy wyciąć w pień kilkunastu przeciwników pod rząd i nie otrzymać niczego w zamian. [video-browser playlist="718928" suggest=""] "The Elder Scrolls Online" wcale nie jest taką złą grą, jak się ją przedstawia. Może to być pierwsza na taką skalę produkcja, która jest swoistym testem i sprawdzianem dla graczy oraz twórców. Obiektem badań są konsolowi odbiorcy, którzy cierpią na brak tego gatunku na swoich maszynach do grania. "The Elder Scrolls Online" jest bardzo przeciętną grą i jeśli miałbym dokonać wyboru, czy pozostać przy bardziej fantastycznym świecie oferowanym przez "Final Fantasy XIV: A Realm Reborn", czy przy "TESO: Tamriel Unlimited" wybrałbym to pierwsze. To nie jest tak, że "A Realm Reborn" wyprzedza o lata świetlne "TESO". Produkcja studia ZeniMax ma jedną przewagę nad "Final Fantasy" - kupując "TESO: Tamriel Edition", płacimy raz i gramy, ile chcemy. PLUSY: + duży, rozbudowany świat, + zręcznościowy model rozgrywki, + sporo możliwości personalizacji umiejętności postaci, + ciekawy klimat i muzyka. MINUSY: – schematyczność zadań pobocznych, – nuda, – kiepski social potęgujący uczucie osamotnienia (poza grą w drużynie), – powielanie błędów "podstawki", – charakterystyczna dla "TES" drętwość dialogów, – przeciętna grafika.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj