Do trzeciego temu serii The Goon nie trzeba przekonywać żadnego z fanów. To nadal interesująca opowieść z domieszką absurdu i popkulturowej pulpy.
Wydawnictwo Non Stop Comics kontynuuje wydawanie zbiorczych, opasłych albumów kolekcji poświęconej Zbirowi, czyli serii
The Goon autorstwa
Erica Powella. Trzeci tom nie przynosi większych zaskoczeń – wszak konwencja jest już świetnie znana – ale nadal dostarcza więcej niż przyzwoitej rozrywki.
Trzeci tom kolekcji The Goonkontynuuje wcześniejsze wątki, czyli nadal śledzimy rywalizację Zbira i Franky’ego z truposzami. Wydawało się już, że nasi bohaterowie rozstrzygnęli ten spór na swoją korzyść, ale pojawiają się nowi gracze i nowi przeciwnicy, to skutkuje zaburzeniem równowagi i skierowaniu fabuły na nowe tory. Pojawiają się także echa (a wręcz demony) przeszłości, co dodatkowo utrudnia sytuację bohaterom.
W porównaniu z
drugim tomem nie ma tu aż tak mocnych, emocjonalnych historii. Powell mnie sięga w przeszłość bohatera, a bardziej koncentruje się na teraźniejszości. Powoli określa Zbira jako postać poniekąd tragiczną, na zewnątrz zupełnie inną niż w środku. Wydaje się, że ten potencjał jeszcze nie w pełni wykorzystuje. Ma się wrażenie, że niektóre wątki pozostawia na później, pozostawiając je na razie w zawieszeniu.
Powell w swej serii miesza popkulturową pulpę z poważniejszymi, uniwersalnymi wątkami. Choć na pierwszy rzut oka
The Goon potrafi szokować przemocą, łamaniem tabu i pozorami prymitywnej rozrywki, to przy drugim spojrzeniu widoczne się stają znacznie „doroślejsze” kwestie. I to jest prawdziwa moc twórczości Powella, który potrafi świetnie łączyć różne konwencje tak, by każdy odnalazł to, czego akurat potrzebuje.
W tym tomie znalazły się też krótkie historie (lub fragmenty większych opowieści) napisane i narysowane przez innych twórców. Jak to wypadło? Szczerze powiedziawszy, to Zbir Zbirowi nierówny. Fabularnie jest to poziom początków
The Goon zamieszczonych w pierwszym tomie kolekcji, czyli głównie proste historie pozbawione głębi i kontekstu. Rysownicy w większości robią solidną robotę, ale osobom przyzwyczajonym do kreski Powella niekoniecznie mogą odpowiadać ich techniki. Inna sprawa, że należy docenić znaczenie serii poprzez zaproszenie do stworzenia w niej epizodów innych twórców.
Podsumowanie może być jedno: jeśli znacie Zbira, to będziecie się świetnie bawić i przy lekturze tego albumu. Jeśli nie znacie, to sięgnijcie po początek, bo historia bohaterów jest budowana konsekwentnie, a odwołania do przeszłości pojawiają się raz po raz. Tak czy siak jest to seria, którą po prostu warto znać – a przy tym świetnie się przy niej bawić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h