Spodziewałem się, że w „The Last Man on Earth” zaloty Phila do Melissy zostaną szybko ucięte, ale nie mogłem się bardziej mylić. Kolejne 40 min serialu obraca się wokół tego jednego tematu i powoli zaczyna nużyć. Najbardziej boli fakt, że nie ma w tym specjalnie oryginalnego podejścia – to powielanie podobnych gagów, opartych na kretyńskim i dziecinnym zachowaniu Phila, które skutkuje oczywiście efektem odwrotnym do zamierzonego. Ten sam żart powtarzany wielokrotnie - nawet z werwą Willa Forte - przestaje bawić, a pomysł bohatera, żeby on i otyły Todd ściągnęli koszulki podczas rozgrywki tenisa potrafi wręcz wywołać zniesmaczenie. Specyficzny humor jest w porządku, ale we wszystkim trzeba znaleźć odpowiednie proporcje. Mimo wszystko jednak udaje wyłowić się kilka naprawdę zabawnych scen - świetnie prezentują się chociażby porządki domowe Carol, czy nawiązanie do „The Shawshank Redemption”. [video-browser playlist="675958" suggest=""] Wspominany wyżej Todd jest największą zmianą jaka zostaje wprowadzona. Największą w sensie dosłownym i przenośnym. Dzięki swojej tuszy i przyjaznemu charakterowi bohater jest sympatyczny i bardzo łatwo go polubić, tyle że rodzi się równocześnie pytanie o sens wprowadzania kolejnego mężczyzny. Taki zabieg już po 6 odcinkach sprawia, że sam tytuł serialu jest nieadekwatny. Maskowanie braku pomysłów na ciekawe interakcje, poprzez dorzucanie kolejnych postaci, na dłuższą metę się nie sprawdzi. W moim odczuciu powiększanie obsady następuje ciut za szybko, ale są tego jasne strony. Melissa zapewne zwiąże się z Toddem i wreszcie ruszymy dalej. Oby zwiastunem takiego przebiegu zdarzeń było jej rozbrajające „nie” z ostatniej sceny. Po seansie nasuwają się jeszcze dwie refleksje. Serial całkiem odciął się od dwuznacznego, dramaturgicznego podejścia i staje się powoli - tylko i aż - niezobowiązującą komedią. Trochę szkoda, ponieważ istniał tu potencjał na parodię postapokaliptycznych schematów, ale z drugiej strony dobrych komedii nigdy za mało. Szczególnie, że „The Last Man on Earth” nie można odmówić fajnego klimatu i uroku. Czytaj także: „Westworld” – zarys fabuły serialu science fiction stacji HBO I z nadziejami na właśnie dobrą komedię, czekamy na kolejne epizody. Za „Dunk the Skunk” i „Some Friggin’ Fat Guy” należy się jednak żółta kartka. Dość końskich zalotów, pora rozszerzyć tematykę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj