Twórcy The Last of Us znów pokazali (co już stało się standardem dla nowej produkcji HBO), jak można poszerzyć materiał źródłowy w adaptacji, ubogacając jej świat przedstawiony. Chodzi mi głównie o wątek Kathleen, liderki frakcji z Kansas City, która przejęła miasto z rąk żołnierzy FEDRY. W grze mieliśmy do czynienia z przeciwnikami, którzy byli raczej bezosobową masą, bez żadnej historii. Zmiana w serialu, która uczyniła z nich zgraną grupę, wyszła na dobre. Wybór Melanie Lynskey do tej roli był strzałem w dziesiątkę. Aktorka znakomicie odnajduje się w złożoności kreacji. Kathleen w jej wykonaniu to postać, która może być uznawana za czarny charakter, ale spokojnie można w niej dojrzeć również protagonistkę. W jednej scenie czujemy do niej niechęć, a w drugiej współczujemy. To kolejna imponująca rola Lynskey w ostatnim czasie – przypominam o jej wyczynach w Yellowjackets. Przez pryzmat Kathleen świetnie pokazana jest beznadzieja świata przedstawionego. Bohaterka jest niejednoznacznym czarnym charakterem, bo za jej działaniami kryje się troska o własnych ludzi. Doskonale ukazuje to sekwencja rozmowy z mężczyzną, który ukrywał Sama i Henry'ego. Liderka Kansas City z jednej strony jest demoniczna i żądna zemsty, z drugiej po prostu opiekuńcza. Twórcy wykorzystują jej postać, aby pokazać brutalność rzeczywistości. A zbudowane zostało to na zasadzie kontrastu. Dowiadujemy się o przemocy wojska, które miało chronić obywateli, i widzimy grupy, które napadają na przejeżdżających przez miasto ludzi. Jednak robią to na rzecz całej społeczności. Okazuje się, że to nie zarażeni są największym niebezpieczeństwem, a zdrowy człowiek, który się ich boi.
fot. materiały prasowe
+1 więcej
Epizod pięknie rozwija również relację Ellie i Joela. Podoba mi się to, że twórcy postanowili wtłoczyć sporo humoru do interakcji naszych bohaterów. W tym celu znakomicie wykorzystali znany z gry motyw z książeczką z żartami. Dobrze widzieć, jak Pedro Pascal wchodzi na lżejsze, bardziej humorystyczne tony, pozwalając sobie nawet na śmiech. Aktor wspaniale czuje się, gdy gra z Bellą Ramsey. Widać było – szczególnie w tych pozytywnych momentach – że duet potrafi bawić się swoimi kreacjami. Sam uśmiechałem się szeroko, gdy Joel i Ellie żartowali. To również pokazuje, że relacja bohaterów rozwija się na wielu płaszczyznach i staje się coraz głębsza. Aż chce się słuchać ich rozmów, bo w dialogach zawarte jest clou ich więzi. Ich relacja jest ciekawa także wtedy, gdy wchodzi w dramatyczne, emocjonalne rejony. Doskonale oddaje to sekwencja, w której duet mierzy się z bandą napastników. Sceny akcji nie są zrealizowane z rozmachem, ale ich brutalność daje o wiele więcej napięcia niż mnóstwo innych strzelanin na ekranie. Widzimy demoniczne oblicze Joela, które miesza się z troską o Ellie. Widzimy również przemianę głównej bohaterki, która tak naprawdę po raz pierwszy czuje na własnej skórze, że jest przesiąknięta brutalnością tego świata. Oddaje to najlepiej moment, w którym strzela do napastnika. Powoli zaczyna przechodzić metamorfozę. Po wspomnianej potyczce twórcy dalej rozwijają relację Joela i Ellie na wzór więzi ojca i córki. Nowy odcinek The Last of Us świetnie rozwija materiał źródłowy. Pokazuje narracyjną doskonałość, jeśli chodzi o wątek głównych bohaterów. Polecam bardzo! Zobacz ten serial w Playerze!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj