Stephanie Patrick (Blake Lively) była dobrze zapowiadającą się studentką. Ukończyła prestiżową uczelnię w Oxfordzie. Jednak gdy jej cała rodzina ginie w katastrofie samolotu Northwestern Airlines, dziewczyna doznaje załamania nerwowego i ląduje w Londynie jako uzależniona od narkotyków prostytutka. Po trzech latach odnajduje ją dziennikarz freelancer, który przygotowuje artykuł o tej katastrofie. Uważa on, że był to zamach, a osoby odpowiedzialne za niego przebywają na Wyspach. Ta informacja staje się dla Stephanie iskrą rozniecającą żądzę zemsty na ludziach, którzy odebrali jej rodzinę i zniszczyli życie. Z pomocą byłego agenta MI6 (Jude Law) staje się profesjonalną zabójczynią. Podobne historie o zemście widzieliśmy już na dużym ekranie nie raz. Tym razem mamy do czynienia z ekranizacją pierwszej powieści z serii autorstwa Marka Burnella, która przypomina skrzyżowanie Nikity, Dziewczyny z tatuażem i American Assassin. Fabuła wydaje się być prosta. Blake Lively niczym Liam Neeson przemierza glob, polując na ludzi zamieszanych w zamach na samolot, którym leciała cała jej rodzina. I może na kartach książki ta historia ma ręce i nogi, jednak adaptacja obnaża wszystkie wady i dziury logiczne. Trudno więc skupić się na całej intrydze, widząc, że twórcy nie mówią nam wszystkiego. Czemu Stephanie spóźniła się na samolot, którym miała lecieć z rodzicami? Nie wiemy i się raczej nie dowiemy. Dlaczego dziennikarz postanowił ją odszukać, by przekazać jej informacje o tym, że to nie był wypadek? Nie wiadomo. I takich pytań bez odpowiedzi jest dużo więcej. I pewnie gdyby za adaptację odpowiadał jakiś inny scenarzysta, zobaczyłby te dziury, ale że za tekst zabrał się sam autor powieści, to finałowy produkt jest taki, jaki jest. Dopuszczam do świadomości fakt, że odpowiedzi na te pytania mogą znajdować się w dalszych częściach książki, niestety widzowie mogą już ich nie poznać, bo po takim początku kontynuowanie projektu stoi pod dużym znakiem zapytania. 
foto. materiały prasowe
Niewątpliwie cały ciężar filmu spoczywa na barkach Lively, która podobnie jak Jennifer Lawrence w Czerwonej jaskółce czy Jennifer Gardner w Smaku zemsty. Peppermint przeradza się w zabójczynię. Od jej koleżanek różni ją tylko stopień wyszkolenia. Często brakuje jej pewności w tym, co robi, a to wypada bardzo wiarygodnie, bo odebranie komuś życia po raz pierwszy nie powinno nikomu przychodzić z łatwością. Jednak powiedzmy sobie szczerze - o tym, że Stephanie jest skuteczna podczas swoich misji, decyduje szczęście, a nie umiejętności.  Aktorka przeszła ogromną metamorfozę i trudno w niej rozpoznać piękną, delikatną blondynkę, którą pamiętamy z Plotkary, Wieku Adaline czy Zwyczajnej przysługi. Gdy jej koleżanki w podobnych filmach nie wyzbywają się swojego seksapilu, Lively z niego rezygnuje. Nie sądziłem, że poradzi sobie w filmie akcji, ale muszę przyznać, że byłem w błędzie. Jej poświęcenie jest godne podziwu. Podobno podczas kręcenia walki z Judem Law złamała nawet rękę, co tylko pokazuje jej zaangażowanie w to, by sceny akcji wyglądały dynamicznie i realistycznie. Partnerujący jej Jude Law nie ma za dużo pracy przy tym projekcie. Jego rola mentora jest standardowa i sztampowa. Gbur mieszkający na odludziu, który jest przekonany o swoim profesjonalizmie i nieomylności. Kreacja nie pozostanie w naszych głowach na dłużej. Sekcja rytmiczna w reżyserii Reed Morano, odpowiedzialnej za Opowieść podręcznej, jest średnim filmem akcji, który nie dostarcza widzowi takich emocji, jakie obiecuje w zwiastunie. Niemniej warto go obejrzeć dla Lively, by zobaczyć ją w innym entourage'u niż zazwyczaj. Kontynuacji raczej nie będzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj