"Ultimates" to marvelowska, alternatywna dla oficjalnego uniwersum seria z początku XXI wieku, która miała wprowadzić w formie (którego to już?) restartu tak superbohaterów, jak i czytelników na nowoczesne tory. Największą popularność zyskała tu seria o Spider-Manie ze scenariuszem Bendisa, w której nowoczesną kreską próbowano zbudować wizerunek równie nowoczesnego Petera Parkera.
Pierwsze 6 zeszytów "Ultimates", zebranych w 24. albumie Wielkiej Kolekcji Komisów Marvela ({{k|Ultimates: Superludzie|Superludzie}}), miało wiele cech filmowego blockbustera. Scenarzysta Mark Millar o wiele lepiej niż Brian Michel Bendis w "Upadku Avengers" - historii mającej być przykładem wybuchowej, filmowej narracji w komiksie - wyważył elementy istotne dla produktu, który ma za zadanie stać się wielkim przebojem. Album 1. "Ultimates", z przewodnią rolą Kapitana Ameryki, był ciekawie rozbudowaną ekspozycją, prezentującą ważnych dla fabuły bohaterów. Co więcej, w dużym stopniu poświęcał uwagę na kształtowanie nie tyle relacji, co konfliktów między nimi. Przeciwnik był tu niepotrzebny, wystarczył rozwalający dla dobra sprawy miasto Hulk i niespodziewane starcie w ostatnim zeszycie między superbohaterską parą małżeńską. W 2. albumie przyszedł już czas na konkretnego adwersarza.
[image-browser playlist="582635" suggest=""]
W "Ultimates" mamy równowagę między humorem a powagą, miedzy brutalnością (Kapitan Ameryka kopiący w twarz leżącego Bruce'a Bannera) a lekkością historii (co jakiś czas efektowne one-linery i trochę absurdalnego humoru). Każda z postaci jest trochę inna niż w oficjalnym kontinuum - najciekawiej wypada Thor, który jest tu luzakiem i antyglobalistą, autorem bestsellerów, a pomocy udziela w zamian za finansowe transfery USA dla międzynarodowych organizacji humanitarnych. Najgorsze przeżycia są udziałem małżeństwa Pymów - uczynki Giant-Mana czynią z niego najbardziej kontrowersyjną postać tej serii, do tego zbierającą największe cięgi i to bynajmniej nie od wrogów ludzkości. Na osobną uwagę zasługuje występ Quicksilvera i Scarlet Witch, którzy są kolejnym przykładem poczucia humoru scenarzysty. W 2. tomie w drużynie też pojawiają się Hawkeye i Black Widow, a ich wspólna akcja z udziałem żołnierzy SHIELD ma iście hollywoodzką oprawę. Właśnie wtedy poznajemy pierwszego poważnego przeciwnika grupy Ultimates - fakt, że są to kosmiczni faszyści (znani skądinąd jako Chitauri, alias Skrulle), nieco zbija czytelnika z tropu.
[image-browser playlist="582636" suggest=""]
Plan kosmicznej rasy, która nie cierpi wszelkiej indywidualności i ma objąć całą ludzkość, przypomina zresztą nazistowskie knowania. I słusznie, w pewnym momencie spoglądamy wstecz i uzyskujemy szerszy obraz tej alternatywnej wersji uniwersum. W migawkach z przeszłości Kapitana Ameryki dowiadujemy się, że za budową broni masowego rażenia stali knujący wspólnie naziści i kosmici. Nick Fury, jak to ma w zwyczaju, stara się przejąć kontrolę nad sytuacją. Niezupełnie mu się to udaje - w pewnym, krytycznym momencie kosmici są na dobrej drodze do zrealizowania złowrogiego planu. Świat może liczyć już tylko na Ultimates. Zaczyna się prawdziwie bezpardonowa walka: tarczą, łukiem, młotem oraz najbardziej spektakularnie i z humorem - Hulkiem. Iron Man też ma do odegrania swoją rolę, choć w komiksie nie jest tak wyrazistą postacią jak inni superbohaterowie. Mamy nawet coś w rodzaju deus ex machina, ale skoro na pokładzie jest Thor, to chyba nie ma w tym nic dziwnego.
Zobacz również: "Strażnicy Galaktyki" - Michael Rooker i Dave Bautista odtwarzają taniec Groota
Zebrane w 2 albumach 13 zeszytów "Ultimates" to jedna z ciekawszych i dobrze napisanych historii w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Całość, wraz z kolejnymi 13 zeszytami napisanymi przez Millara, mogłaby stanowić materiał na niezły serial. Zazębiające się wątki, cliffhangery, echa z przeszłości i naszkicowane mocniejszą kreską charaktery bohaterów stanowią przykład solidnej, logicznej konstrukcji. A to rzecz nie tak znowu często spotykana w komiksowym uniwersum Marvela. W czasie pisania "Ultimates" Mark Millar był jeszcze długo przed stworzeniem Kick-Assa, ale już tutaj pojawiły się cechy charakterystyczne dla twórczości tego scenarzysty, które później zdecydowały o popularności serii o Davie Lizewskim.