Uncanny X-Force to jeden z najlepszych komiksów, które w tym roku ukazały się na polskim rynku. Znajdą tu coś dla siebie fani i Deadpoola, i Wolverine'a, a ciężar fabularny opowieści doskonale kontrastuje z przewijającym się w niej raz po raz humorem.
Wydawnictwo Mucha Comics zaproponowało polskim czytelnikom komiks, jakiego na rodzimym rynku jeszcze nie było.
Uncanny X-force to opowieść o drużynie mutantów do zadań specjalnych, których ze względów etycznych nie podjęliby się X-Meni. W skład tytułowej ekipy wchodzą: Wolverine, Deadpool, Archangel, Psylocke i Fantomex. Co prawda czytelnicy w kraju nad Wisłą, pamiętający jeszcze czasy TM-Semic, powinni kojarzyć X-Force, jednak drużyna ta przez lata zdążyła się mocno zmienić. W Stanach Zjednoczonych cieszy się ona wielką popularnością - jestem niemal pewien, że również polscy odbiorcy znajdą w przygodach bohaterów coś dla siebie. Klasyczne podejście do herosów raz po raz miesza się tu bowiem z lżejszą tonacją, a wisząca nad światem zagłada rezonuje choćby w popijanym przez Logana piwie czy wygibasach Deadpoola. Brzmi absurdalnie? To tylko pozory; mamy tu do czynienia z wyjątkową historią.
W pierwszej części zapowiedzianej przez Muchę serii dostajemy de facto cztery historie, do których rysunki wykonało czterech różnych autorów, jednak opowieść należy dzielić na dwa tomy. Początkowo więc X-Force musi się zmierzyć z narastającym zagrożeniem ze strony wracającego na Ziemię Apocalypse'a, następnie zaś bohaterowie będą chcieli ochronić naszą planetę przed jednym z wariantów przyszłości - powstaniem Deathloków, czyli istot powstałych po zamianie znanych nam wszystkich superbohaterów w cyborgi. Wszelkie zawiłości fabularne, które mogą stanowić przeszkodę dla początkujących czytelników, powinny rozwiać wprowadzenia do obu tomów, które znalazły się w polskim wydaniu. Po zapoznaniu się z nimi lektura nie powinna stanowić większego wyzwania. Co więcej, świat przedstawiony przez scenarzystę,
Rick Remender, w jakiś tajemniczy sposób wciąga odbiorcę od pierwszych stron całej opowieści.
Olbrzymia w tym zasługa sposobu, w jaki autor postanowił ukazać członków tytułowej drużyny herosów i relacje pomiędzy nimi. Wolverine staje się więc liderem z krwi i kości, który doskonale rozumie przeznaczenie i modus operandi X-Force. Doskonale kontrastuje to z przewijającym się w historii wątkiem dylematów moralnych - ma je nawet Deadpool, który nie pełni wyłącznie funkcji kuglarza całej ekipy. Podobnie jak inni jej członkowie, jest jej nieodłącznym elementem i spoiwem, fundamentem, bez którego dalszy los kompanii byłby pozbawiony sensu. Jednym z moich ulubionych wątków jest z kolei relacja Psylocke i Archangela, stanowiąca osobliwą miksturę tragedii, taniego romansidła i dramatu psychologicznego. Do tego wszystkiego dochodzi zapewne nieznany większości rodzimych czytelników Fantomex - istota powstała w wyniku działania programu Broń Plus, która dla niepoznaki przyjmuje... francuską tożsamość, a w dodatku w mowie próbuje doścignąć innego złotoustego, Deadpoola. Razem protagoniści tworzą zwariowaną mieszankę, która zaskakująco dobrze ze sobą współgra tak często, jak to tylko możliwe.
Miłośnicy scen akcji powinni być zachwyceni - ich natężenie w
Uncanny X-force jest naprawdę duże, a komiksową jatkę uzupełniają jeszcze dylematy głównych bohaterów (chodzi tu zwłaszcza o jedną z decyzji, którą podjął Fantomex). Trup ściele się gęsto, krew leje się strumieniami, a sekwencje walk to prawdziwy majstersztyk. Wszystko trafia w tej historii na właściwe miejsce, nawet gdy Remender chce ukazać, w jaki sposób odbieranie życia wpływa na protagonistów. Warstwa moralno-etyczna świetnie komponuje się z nieustannymi zwrotami akcji. Trzeba wyjątkowego skupienia w trakcie lektury, by swobodnie przechodzić do kolejnych wątków.
Mam pewien problem z rysunkami w tym komiksie. Z jednej strony
Jerome Opena tworzy bodajże jedne z najciekawszych plansz, jakie w historiach obrazkowych pojawiły się w ostatnich latach. Nie znajdziecie tu więc herosów jak z okładki, których muskulatura przesłania kompana na drugim planie. Członkowie X-Force są raczej zmęczeni, jakby nieustannie siłowali się z ciężarem własnego losu. Ich ciała wyglądają bardzo naturalnie, a ponure twarze nie przełożą się zapewne na wybudzanie w odbiorcach sympatii. Na tym tle znacznie gorzej prezentuje się warstwa graficzna drugiego tomu, za którą odpowiadali
Rafael Albuquerque i
Esad Ribic - zabrakło jednolitej koncepcji w podejściu do konkretnych postaci, ze szczególnym uwzględnieniem zmieniającego się wizerunku Psylocke.
Nie zmienia to jednak faktu, że
Uncanny X-force to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika przygód superbohaterów. To może być również doskonała okazja, aby wejść na stałe w świat trykociarzy - mamy tu bowiem do czynienia z jedną z tych historii, które powinny zaspokoić gusta zupełnie inaczej patrzących na rzeczywistość herosów czytelników. Co więcej, nawet jeśli ktoś postaciami większymi niż życie jest już znudzony, w tym komiksie spotka nie rycerzy w lśniących zbrojach, a biorących się z życiem za łby antybohaterów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h