Uncanny X-Force: Sposób na Apocalypse’a – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 20 września 2017Uncanny X-Force to jeden z najlepszych komiksów, które w tym roku ukazały się na polskim rynku. Znajdą tu coś dla siebie fani i Deadpoola, i Wolverine'a, a ciężar fabularny opowieści doskonale kontrastuje z przewijającym się w niej raz po raz humorem.
Uncanny X-Force to jeden z najlepszych komiksów, które w tym roku ukazały się na polskim rynku. Znajdą tu coś dla siebie fani i Deadpoola, i Wolverine'a, a ciężar fabularny opowieści doskonale kontrastuje z przewijającym się w niej raz po raz humorem.
Wydawnictwo Mucha Comics zaproponowało polskim czytelnikom komiks, jakiego na rodzimym rynku jeszcze nie było. Uncanny X-force to opowieść o drużynie mutantów do zadań specjalnych, których ze względów etycznych nie podjęliby się X-Meni. W skład tytułowej ekipy wchodzą: Wolverine, Deadpool, Archangel, Psylocke i Fantomex. Co prawda czytelnicy w kraju nad Wisłą, pamiętający jeszcze czasy TM-Semic, powinni kojarzyć X-Force, jednak drużyna ta przez lata zdążyła się mocno zmienić. W Stanach Zjednoczonych cieszy się ona wielką popularnością - jestem niemal pewien, że również polscy odbiorcy znajdą w przygodach bohaterów coś dla siebie. Klasyczne podejście do herosów raz po raz miesza się tu bowiem z lżejszą tonacją, a wisząca nad światem zagłada rezonuje choćby w popijanym przez Logana piwie czy wygibasach Deadpoola. Brzmi absurdalnie? To tylko pozory; mamy tu do czynienia z wyjątkową historią.
W pierwszej części zapowiedzianej przez Muchę serii dostajemy de facto cztery historie, do których rysunki wykonało czterech różnych autorów, jednak opowieść należy dzielić na dwa tomy. Początkowo więc X-Force musi się zmierzyć z narastającym zagrożeniem ze strony wracającego na Ziemię Apocalypse'a, następnie zaś bohaterowie będą chcieli ochronić naszą planetę przed jednym z wariantów przyszłości - powstaniem Deathloków, czyli istot powstałych po zamianie znanych nam wszystkich superbohaterów w cyborgi. Wszelkie zawiłości fabularne, które mogą stanowić przeszkodę dla początkujących czytelników, powinny rozwiać wprowadzenia do obu tomów, które znalazły się w polskim wydaniu. Po zapoznaniu się z nimi lektura nie powinna stanowić większego wyzwania. Co więcej, świat przedstawiony przez scenarzystę, Rick Remender, w jakiś tajemniczy sposób wciąga odbiorcę od pierwszych stron całej opowieści.
Olbrzymia w tym zasługa sposobu, w jaki autor postanowił ukazać członków tytułowej drużyny herosów i relacje pomiędzy nimi. Wolverine staje się więc liderem z krwi i kości, który doskonale rozumie przeznaczenie i modus operandi X-Force. Doskonale kontrastuje to z przewijającym się w historii wątkiem dylematów moralnych - ma je nawet Deadpool, który nie pełni wyłącznie funkcji kuglarza całej ekipy. Podobnie jak inni jej członkowie, jest jej nieodłącznym elementem i spoiwem, fundamentem, bez którego dalszy los kompanii byłby pozbawiony sensu. Jednym z moich ulubionych wątków jest z kolei relacja Psylocke i Archangela, stanowiąca osobliwą miksturę tragedii, taniego romansidła i dramatu psychologicznego. Do tego wszystkiego dochodzi zapewne nieznany większości rodzimych czytelników Fantomex - istota powstała w wyniku działania programu Broń Plus, która dla niepoznaki przyjmuje... francuską tożsamość, a w dodatku w mowie próbuje doścignąć innego złotoustego, Deadpoola. Razem protagoniści tworzą zwariowaną mieszankę, która zaskakująco dobrze ze sobą współgra tak często, jak to tylko możliwe.
Miłośnicy scen akcji powinni być zachwyceni - ich natężenie w Uncanny X-force jest naprawdę duże, a komiksową jatkę uzupełniają jeszcze dylematy głównych bohaterów (chodzi tu zwłaszcza o jedną z decyzji, którą podjął Fantomex). Trup ściele się gęsto, krew leje się strumieniami, a sekwencje walk to prawdziwy majstersztyk. Wszystko trafia w tej historii na właściwe miejsce, nawet gdy Remender chce ukazać, w jaki sposób odbieranie życia wpływa na protagonistów. Warstwa moralno-etyczna świetnie komponuje się z nieustannymi zwrotami akcji. Trzeba wyjątkowego skupienia w trakcie lektury, by swobodnie przechodzić do kolejnych wątków.
Mam pewien problem z rysunkami w tym komiksie. Z jednej strony Jerome Opena tworzy bodajże jedne z najciekawszych plansz, jakie w historiach obrazkowych pojawiły się w ostatnich latach. Nie znajdziecie tu więc herosów jak z okładki, których muskulatura przesłania kompana na drugim planie. Członkowie X-Force są raczej zmęczeni, jakby nieustannie siłowali się z ciężarem własnego losu. Ich ciała wyglądają bardzo naturalnie, a ponure twarze nie przełożą się zapewne na wybudzanie w odbiorcach sympatii. Na tym tle znacznie gorzej prezentuje się warstwa graficzna drugiego tomu, za którą odpowiadali Rafael Albuquerque i Esad Ribic - zabrakło jednolitej koncepcji w podejściu do konkretnych postaci, ze szczególnym uwzględnieniem zmieniającego się wizerunku Psylocke.
Nie zmienia to jednak faktu, że Uncanny X-force to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika przygód superbohaterów. To może być również doskonała okazja, aby wejść na stałe w świat trykociarzy - mamy tu bowiem do czynienia z jedną z tych historii, które powinny zaspokoić gusta zupełnie inaczej patrzących na rzeczywistość herosów czytelników. Co więcej, nawet jeśli ktoś postaciami większymi niż życie jest już znudzony, w tym komiksie spotka nie rycerzy w lśniących zbrojach, a biorących się z życiem za łby antybohaterów.
Źródło: Zdjęcie główne: Mucha Comics
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat