WandaVision bawi się formą sitcomu w stylu Współczesnej rodziny. Tym razem jednak jest ciut inaczej, bo Wanda nie chce widzieć Visiona, co podkreśla nawet pomysłowa czołówka. Twórcy cały czas potrafią kreatywnie podchodzić do tej konwencji i wykorzystywać ją jako użyteczne narzędzie opowiadania historii. W tym przypadku wypowiedzi Wandy do kamery i całe jej zachowanie pokazują, że coraz bardziej traci kontrolę nad sobą –  nad swoimi zmysłami i zdrowiem psychicznym, co jest efektem zaskakujących wydarzeń z końcówki 6. odcinka. To też wydaje się ciekawym spojrzeniem na motyw żałoby po śmierci Visiona. Przecież cała ta zabawa z tworzeniem sztucznej rzeczywistości jest niczym innym jak etapem zaprzeczenia, które pochłania wiele energii i siły bohaterki. Przez pryzmat dotychczasowych odcinków czuć, że te różne etapy się przewijają, a obecna depresja Wandy może być pośrednio też tego manifestacją. To dowodzi, że niestabilna Wanda jest większym zagrożeniem, niż moglibyśmy sądzić, bo skoro nawet nie panuje już nad stwarzaniem rzeczywistości, to co będzie następne? Przypadkowo kogoś zabije? Dobrze wypadł Vision i Darcy, którzy poznali się w cyrku. Notabene pomysł, by z  agentów S.W.O.R.D. zrobić cyrkowców, jest kapitalny i świetnie pokazuje perspektywę Wandy na rządowe organizacje, które chcą jej popsuć plany. To taki etap serialu, w którym mamy koniec sielanki. Vision wszystko wie, a Darcy może być kluczem do uzyskania wielu odpowiedzi. Ich podróż wypada nawet zabawnie, bo –  wydaje się, że podświadomie –  Wanda stawia im na drodze kolejne kuriozalne przeszkody. A przerywanie tego wypowiedziami Visiona do kamery, by potem zadał sobie pytanie: "po co w ogóle to robi?" daje świetną perspektywę na to, jak wybór pozornie schematycznej konwencji sitcomu może być ciągłe wykorzystywany w sposób kreatywny i czasem nietypowy. Scenarzyści świetnie się tutaj bawią i to widać na ekranie, bo efekt wiele razy w tym odcinku potrafił rozśmieszyć lub pozytywnie zaskoczyć. Bardzo intryguje wątek Moniki Rambeu. Ze słów Darcy wiemy, że przechodzenie przez barierę coś w niej zmieniło, więc tym samym dostaliśmy pierwszy sygnał, że WandaVision to w jakimś stopniu geneza tej postaci w roli superbohaterki. Z jednej strony mamy efekciarską scenę wbicia się łazikiem w barierę, co też jest dość ciekawe, bo wcześniej dron przeleciał bez problemu. Najwyraźniej Wanda, rozbudowując granice, coś zmieniła, by zabezpieczyć się przed kolejnymi atakami agencji. Z drugiej strony scena, gdy Monika wchodzi przez barierę, pokazuje coś niezwykle ważnego. Tak jakby w tym momencie jej moce się uaktywniły i to pozwoliło jej przejść. Co ważne, widzimy różne wersje Moniki, które pewnie mogły być pokazane na różnych etapach rozwoju sitcomu Wandy –  dzięki różnym głosom stają się one oryginalną bohaterką wchodzącą na teren panny Maximoff. Ta scena wydaje się mieć dodatkowe znaczenie, bo jednym z tych głosów, który finalnie doprowadza Monikę do przełamania magii Wandy, jest Kapitan Marvel. Biorąc pod uwagę historię tych postaci, to doskonale działa na spójność MCU. Zaś spotkanie Moniki z Wandą znów jest dowodem na to, jak reżyser umiejętnie żongluje atmosferą i klimatem różnych wydarzeń. Przeważnie jednak na pierwszym planie było lekko i wesoło, aż nagle pojawiły się sceny grozy i niepokoju. Tutaj mamy napięcie, emocje i wkurzoną Wandę, która ponownie daje sygnały widzom o tym, w jakim jest stanie. To stwierdzenie, że może jest już złoczyńcą, mówi doskonale, że Wanda może zrobić wiele, by utrzymać swoją iluzję, ale czy kogoś zabije? Jednak w starciu z Moniką, która znów wykazała swoją supermoc, nie przekroczyła tej granicy. To jednak wciąż MCU i wydaje się, że twórcy nie będą chcieli otwarcie i definitywnie zmieniać superbohaterów w superłotrów, więc koniec końców Wanda musi się opamiętać.
fot. materiały prasowe
+11 więcej
W kwestii zmiany Moniki trzeba zadać pytanie: czy ona dotyczy każdego, kto przechodził przez barierę, czy tylko jej? Wydaje się nawet, że ten efekt zmiany na takim poziomie pokazuje, że Monika staje się... mutantką. Czyżby to miała być pierwsza sugestia, że mutanci i docelowo X-Meni zostaną wprowadzeni do MCU? Istnieje też prawdopodobieństwo, że działania Wandy wpływają tak na losowe osoby, więc jeśliby to wszystko rozbiło się na całą Ziemię, miałoby to sens w kwestii narodzin mutantów. Choć to bardziej spekulacja. Trzeba jednak przyznać twórcom, że właśnie takimi motywami potrafią mobilizować widzów i ich angażować. Zmuszają ich do myślenia, zadawania pytań, spekulacji i tworzenia teorii. Niewiele jest obecnie seriali i filmów, które tak potrafią. Pozostaje pytanie: czy na pewno Wanda za wszystko odpowiada? Końcowe sceny to znów popis twórców, który buduje wiele emocji oczekiwania na ostatnie dwa odcinki. Potwierdzenie teorii, że Agnes to tak naprawdę Agatha Harkness, jest oczekiwane przez wielu, którzy je śledzili. Jednak z perspektywy widza, który po prostu ogląda serial, jest to twist wprowadzony sprawnie i emocjonująco. Dobrze buduje uczucie zaskoczenia. Skoro Agatha jest czarownicą i ma magiczną moc, to jak bardzo ingerowała w tę rzeczywistość? Skrót obrazujący jej wpływ utrzymany w konwencji pokazuje, jak miesza i kombinuje, ale... nie mówi, że za coś więcej odpowiada, bo na pewno dziwne zdarzenia, o których Wanda nie miała pojęcia to jej sprawka. Weszła do stworzonego świata przez Wandę i nie ma żadnej sugestii, że miała coś z tym wspólnego. Widzimy również, że Pietro jest jej kreacją. Pytanie więc brzmi, jakie są w ogóle jej motywacje? Widzimy przecież, że weszła tam –  podobnie jak Monika –  z pełną świadomością, kim jest, więc wszystko, co do tej pory widzieliśmy z jej udziałem było świadomą grą w konwencji stworzonej przez członkinie Avengers. Czy ma to związek z tajemniczym Ralphem? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi, ale właśnie o to chodzi w dobrych serialach. Twórcy MCU zakończyli to soczyście i chyba każdy widz będzie chciał szybko poznać odpowiedzi na nurtujące pytania. Bardzo istotny wydaje się też format obrazu w tej scenie, bo piwnica Agathy nie jest osadzona w konwencji sitcomu, więc najwyraźniej wychodzi poza świat stworzony przez Wandę. Ta zmiana rzuca się w oczy. Pytanie tylko –  co z dziećmi Wandy? Co Agatha zrobiła Wandzie na samym końcu? Czuć w tym podobieństwo do sceny z Avengers: Czas Ultrona, gdy Wanda swoją magią pozwoliła Tony'emu przeżyć koszmar przyszłości. WandaVision to kawał dobrego serialu, który choć jest osadzony w MCU, nadal jest czymś innym, świeżym i nietypowym. Przypuszczam, że ostatnie odcinki dadzą trochę typowego Marvela, bo choć te ponad 100 mln dolarów na pewno widać na ekranie, to nadal jest to samo uniwersum, więc koniec końców zapowiada się wybuchowa końcówka serialu. Brawa dla twórców za scenę po napisach - niewiele mówi, ale przynajmniej powróciła tradycja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj