‌‌Home Again rozpoczynają się klasycznie – tak jak przystało na lekką komedię ze sprawami sercowymi na pierwszym planie. Alice Kinney, grana przez Reese Witherspoon, przeżywa kryzys wieku średniego. Czterdziestoletnia bohaterka właśnie rozstała się z mężem, przeniosła się z dziećmi na Zachodnie Wybrzeże do domu odziedziczonego po ojcu (wybitnym filmowcu), próbuje odnaleźć się w nowym – być może wymarzonym – zawodzie, boryka się z problemami wychowawczymi i oczywiście chce poukładać sprawy osobiste, w tym sercowe. I jak na komedię romantyczną przystało, właśnie z tym ma największe problemy. Twórcy Wszystkich moich mężczyzn postanowili jednak w pewnym momencie trochę odejść od klasycznego modelu komedii romantycznej. Bohaterka przypadkowo poznaje trzech znacznie od niej młodszych filmowców, z jednym nawiązuje romans, a cała grupa zamieszkuje u niej w domu i w dużej części zastępują tam brakującego ojca i męża… który oczywiście też w pewnym momencie pojawi się na scenie i będzie chciał odzyskać dawne życie. Przy tym wszystkim jednakże niewiele w tym romantyzmu, a i z elementami humorystycznymi bywa różnie. Już po powyższym zarysie fabuły widać, że w filmie starano się zawrzeć wiele wątków, a w międzyczasie pojawia się ich jeszcze więcej, co składa się na dość chaotyczny, ale i barwny obraz życia Alice. Jednakże przez ich nagromadzenie pojawia się też główny problem filmu Hallie Meyers-Shyer. W chęci pokazania możliwie jak najbardziej całościowego obrazu wiele wątków zostało potraktowanych po łebkach, nie pozwolono im wybrzmieć i pozostawiono luźne nitki. Nie pozwoliło to także wybrzmieć postaciom. Jeszcze bohaterka grana przez Witherspoon jest w miarę wyrazista, ale inne postacie aż się proszą o rozwinięcie. Są co prawda zróżnicowane, ale jednak mało wyraziste. W dodatku w niektórych przypadkach ma się wrażenie, że twórcy nie mogli się zdecydować, w którą stronę mają danego bohatera skierować, czego efektem są niekonsekwencje. No url Zasadniczym problemem Wszystkich moich mężczyzn jest brak zdecydowania w kierunku, w którym miał podążyć ten obraz. Na komedię romantyczną jest za mało humorystyczny, a wątki romantyczne wybrzmiewają  zbyt słabo. To bardziej perypetie kobiety próbującej czegoś nowego, dającej się trochę porwać przez okoliczności i niespecjalnie, nawet z perspektywy finału, potrafiącej wziąć stery w swoje ręce. Większość tego, co jej się przydarza, jest efektem przypadku i okoliczności, a nie świadomym działaniem bohaterki. Stąd też prawdopodobne założenia Meyers-Shyer, by nieco złamać konwencję i pokazać coś z – nazwijmy to – morałem, także spaliły na panewce. Rezultatem jest film, który można obejrzeć, nawet polubić bohaterów, ale jednocześnie niespecjalnie się zaangażować podczas seansu. Czasem można się uśmiechnąć, można docenić rolę przyjaźni w życiu, ale ani w trakcie, ani po seansie nie wywołuje większych emocji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj