Wszyscy moi mężczyźni – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 6 października 2017Komedie romantyczne zwykle przebiegają według podobnego schematu. Czy tak jest w przypadku Wszystkich moich mężczyzn z Reese Witherspoon w roli głównej?
Komedie romantyczne zwykle przebiegają według podobnego schematu. Czy tak jest w przypadku Wszystkich moich mężczyzn z Reese Witherspoon w roli głównej?
Home Again rozpoczynają się klasycznie – tak jak przystało na lekką komedię ze sprawami sercowymi na pierwszym planie. Alice Kinney, grana przez Reese Witherspoon, przeżywa kryzys wieku średniego. Czterdziestoletnia bohaterka właśnie rozstała się z mężem, przeniosła się z dziećmi na Zachodnie Wybrzeże do domu odziedziczonego po ojcu (wybitnym filmowcu), próbuje odnaleźć się w nowym – być może wymarzonym – zawodzie, boryka się z problemami wychowawczymi i oczywiście chce poukładać sprawy osobiste, w tym sercowe. I jak na komedię romantyczną przystało, właśnie z tym ma największe problemy.
Twórcy Wszystkich moich mężczyzn postanowili jednak w pewnym momencie trochę odejść od klasycznego modelu komedii romantycznej. Bohaterka przypadkowo poznaje trzech znacznie od niej młodszych filmowców, z jednym nawiązuje romans, a cała grupa zamieszkuje u niej w domu i w dużej części zastępują tam brakującego ojca i męża… który oczywiście też w pewnym momencie pojawi się na scenie i będzie chciał odzyskać dawne życie. Przy tym wszystkim jednakże niewiele w tym romantyzmu, a i z elementami humorystycznymi bywa różnie.
Już po powyższym zarysie fabuły widać, że w filmie starano się zawrzeć wiele wątków, a w międzyczasie pojawia się ich jeszcze więcej, co składa się na dość chaotyczny, ale i barwny obraz życia Alice. Jednakże przez ich nagromadzenie pojawia się też główny problem filmu Hallie Meyers-Shyer. W chęci pokazania możliwie jak najbardziej całościowego obrazu wiele wątków zostało potraktowanych po łebkach, nie pozwolono im wybrzmieć i pozostawiono luźne nitki. Nie pozwoliło to także wybrzmieć postaciom. Jeszcze bohaterka grana przez Witherspoon jest w miarę wyrazista, ale inne postacie aż się proszą o rozwinięcie. Są co prawda zróżnicowane, ale jednak mało wyraziste. W dodatku w niektórych przypadkach ma się wrażenie, że twórcy nie mogli się zdecydować, w którą stronę mają danego bohatera skierować, czego efektem są niekonsekwencje.
Zasadniczym problemem Wszystkich moich mężczyzn jest brak zdecydowania w kierunku, w którym miał podążyć ten obraz. Na komedię romantyczną jest za mało humorystyczny, a wątki romantyczne wybrzmiewają zbyt słabo. To bardziej perypetie kobiety próbującej czegoś nowego, dającej się trochę porwać przez okoliczności i niespecjalnie, nawet z perspektywy finału, potrafiącej wziąć stery w swoje ręce. Większość tego, co jej się przydarza, jest efektem przypadku i okoliczności, a nie świadomym działaniem bohaterki. Stąd też prawdopodobne założenia Meyers-Shyer, by nieco złamać konwencję i pokazać coś z – nazwijmy to – morałem, także spaliły na panewce.
Rezultatem jest film, który można obejrzeć, nawet polubić bohaterów, ale jednocześnie niespecjalnie się zaangażować podczas seansu. Czasem można się uśmiechnąć, można docenić rolę przyjaźni w życiu, ale ani w trakcie, ani po seansie nie wywołuje większych emocji.
Źródło: fot. materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat