Polscy czytelnicy mają wiele okazji do poznawania przebogatego świata mutantów – najnowszą z nich jest komiks X-Men. Czerwoni, który na rodzimym rynku ukazał się już w ramach linii wydawniczej Marvel Fresh. Śpieszę donieść, że nie jest to opowieść, która Wasze postrzeganie istot z genem X wywróci do góry nogami, nawet jeśli scenarzysta Tom Taylor zdecydował się na napisanie kolejnego rozdziału w historii Jean Grey. Postać ta była skądinąd przez lata ofiarą licznych, często niezrozumiałych zabiegów twórczych, dlatego czytelnicy ucieszą się z próby przedstawienia jej w sposób pozbawiony kontrowersji i skupiający się na esencji bohaterki. Dobrze wybrzmiewa tu również konwencja przygodowa i nowe otwarcie w rzeczywistości mutantów, lecz poszukiwanie ukrytych znaczeń i mniejszych lub większych rewolucji okaże się zadaniem daremnym. Nie możemy wykluczyć, że w miarę upływu czasu od lektury Czerwonych zaczniecie ich w pierwszej kolejności kojarzyć z... Polską, która odegrała pewną rolę w fabularnej układance. Ba, na kartach komiksu zobaczycie nawet fikcyjną głowę naszego kraju – poszukiwanie w niej nawiązań do prawdziwych prezydentów to już wartość dodana.  X-Men. Czerwoni podejmują wątki ukazane w komiksie Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey, choć znajomość tej ostatniej historii nie jest niezbędna do czerpania pełnej przyjemności z lektury. Potężna telepatka uniwersum Marvela powraca kilka lat po swojej rzekomej śmierci, musząc odnaleźć się w świecie, w którym nienawiść ludzkości w stosunku do mutantów zaczęła jeszcze przybierać na sile. Jakby tego było mało, przeciwko X-Menom obracają się także rządy z całego globu, a przyczyna takiego obrotu spraw nie jest do końca jasna. Pozbawiona mocy Phoenixa Grey postanawia zebrać kilku starych kompanów i znaleźć nowych sojuszników, otrzymując wsparcie m.in. ze strony Atlantydy czy Wakandy – wszystko po to, by walczyć o dobre imię mutantów. Rzecz w tym, że czeka ją nierówne starcie: nowa rzeczywistość przepełniona jest fałszywymi informacjami i przywiązaniem ludzi do mediów społecznościowych, w których zmasowany atak na postacie obdarzone genem X wydaje się o niebo łatwiejszy... 
Źródło: Egmont
Nie trzeba być wybitnym znawcą twórczości Toma Taylora, by dojść do wniosku, że jego ambicje przy pisaniu Czerwonych były naprawdę spore. Wszystko wskazuje na to, że chciał on zbudować w swojej opowieści szeroko zakrojony komentarz społeczno-polityczny, który miałby oparcie w tym, co nas otacza: wzrastającej roli mediów społecznościowych, fake newsach, współczesnej kondycji tolerancji, położeniu rozmaitych mniejszości czy potęgowaniu się nienawiści do Inności. Jeśli Taylor przyjął już taką wizję, mógł w niej być konsekwentny i nie asekurować się w niektórych sekwencjach – głos w kwestiach światopoglądowych, zwłaszcza przy dużej grupie odbiorców, musi być wyrazisty. W tej opowieści wydaje się on nieco przytłumiony, jakby scenarzysta chciał pokazać swoją odwagę i zarazem nikomu się nie narazić. Do tego stania w ideologicznym rozkroku dochodzi jeszcze ekspozycja postaci Cassandry Novy, przekonującej swoim radykalizmem, a jednak odpychającej na poziomie charakteru i modus operandi. Na całe szczęście w ostatecznym rozrachunku Taylor nie staje się ofiarą własnego podejścia i umiejętnie łączy poważny wydźwięk opowieści z jego warstwą rozrywkową. Ta ostatnia w mojej ocenie jest zresztą lepsza niż sam uderzający w populizm i biorący na warsztat aspekty społeczne czy technologiczne przekaz – tylko od czytelnika zależy, czy ten fakt uznamy za wadę, czy jednak zaletę.  Za warstwę wizualną odpowiadało kilku rysowników prezentujących charakterystyczne style; w tym tomie niekoniecznie będą one wzajemnie się dopełniać. Podobały mi się jednak projekty nowych kostiumów X-Menów i zwłaszcza prace Pascala Alixe, wyróżniające się swoją wyrazistością i osadzeniem w realizmie. Nie jestem jednak pewny, czy znajdziecie w całym komiksie plansze, które zwalą Was z nóg.  X-Men. Czerwoni to jeden z tych komiksów, które dzielą zarówno recenzentów, jak i czytelników w materii oceny jakości. Z jednej strony należy wskazać na to, że po 3 latach od amerykańskiej premiery tylko zyskuje on na swojej aktualności, z drugiej zaś wypunktować fakt, że ambicje Toma Taylora mogły go tym razem przerosnąć – scenarzysta chciał uwypuklić tak wiele elementów prawdziwego świata, iż właściwie żaden z nich nie wybrzmiał z pełną mocą. Mimo wszystko Czerwoni są pozycją wartą uwagi i rozpoczynającą nową epokę rzeczywistości mutantów. Cieszy bardziej tradycyjne podejście do postaci Jean Grey i jej pogoń za kluczowymi dla X-Menów zasadami i ideałami. Chciałoby się jednak, by akurat w tym komiksie zalet było znacznie więcej. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj