Odpowiedź na pytanie postawione w lidzie brzmi: Nie. Kontynuacja czy jak kto woli spin off The Conjuring i Annabelle zawodzi na całej linii. Twórcy obiecują nam horror, który już od pierwszych minut podniesie nam ciśnienie, a atmosferą grozy wejdzie nam pod skórę i będzie tam siedział jeszcze przez kilka godzin po seansie. Niestety, są to puste obietnice. Tak naprawdę dostajemy słaby horror z gatunku jump scare, gdzie więcej jest wątków komediowych niż wywołujących strach. Ale po kolei. Fabuła przenosi nas do kraju, z którego wywodzi się wszelkie zło tego świata - Rumunii. Tam znajduje się bowiem klasztor, w którym uwięzione zostaje najstraszniejsze zło. Strzegą go zakonnice, które swoją ciągłą modlitwą sprawiają, że demon nie może opuścić klasztoru. Przynajmniej do czasu. Pewnego dnia jeden z mieszkańców pobliskiej wioski (Jonas Bloquet) znajduje zwłoki zakonnicy, która powiesiła się przed wejściem do klasztoru. Wieść o tym fakcie dociera do samego Watykanu, gdzie hierarchowie kościelni postanawiają wysłać do Rumunii swojego człowieka od zadań specjalnych - Ojca Burke’a (Demián Bichir) oraz mającą mu asystować Siostrę Irene (Taissa Farmiga). Mają oni sprawdzić, co się wydarzyło w klasztorze. Historia jak z typowego horroru. Demon. Klasztor w środku lasu. Mieszkańcy żyjący w strachu. Ksiądz egzorcysta, prosty farmer, który okaże się bohaterem oraz młoda dziewczyna skrywająca pewien dar od Boga. Problem polega na tym, że ktoś kompletnie zapomniał o scenariuszu i klimacie grozy. A może nawet celowo postanowił postawić bardziej na humor niż na straszenie widza. Za każdym razem, gdy na ekranie dzieje się coś, co ma spowodować, że podskoczymy na fotelu zaraz pojawia się scenka humorystyczna rozwalająca cały klimat. Nie mówię, że to źle. Lubię produkcje typu Ash vs. Evil Dead,ale odnoszę wrażenie, że chyba nie o taki efekt chodziło twórcom. Miał być horror, otrzymujemy komedię. Demian Bichir jako Ojciec Burke wygląda i zachowuje się jak przodek Asha. Jest sarkastyczny, niczego się nie boi i ma w sobie luz faceta, który w życiu już wszystko widział i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Razem z miejscowym farmerem, nazywanym przez wszystkich Frenchiem, tworzą zgrany duet. Jeden posługuje się słowem bożym i wodą święconą, a drugi siekierą i shot gunem. Ksiądz żyje w celibacie, a Kanadyjczyk żadnej kobiecie nie przepuści. Najsłabiej wypada w tej grupie Siostra Irene grana przez Farmigę. Niby jest ona kluczem do rozwiązania problemu, ale jej działania są strasznie irytujące. Częściej widz przyłapuje się na tym, że liczy na jej rychłą śmierć niż pokonanie tytułowego demona. Twórcom bardzo zależy byśmy wiedzieli, w jaki sposób The Nun łączy się z Obecnością i z Annabelle. Fani na pewno bardzo szybko dostrzegą w jednej ze scen modlitwy Siostrę Charlotte. Jest to bardzo fajne wplecenie prologu i epilogu scalający te serie w spójną całość. Pod względem wizualnym Zakonnica prezentuje się wyśmienicie. Z klasztoru wieje grozą. Tytułowy demon za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, niestety dość rzadko, wywołuje u widza strach, wszędzie jest krew i mrok. Jakby autorzy scenariusza postarali się tak jak rekwizytorzy, to mielibyśmy murowany sukces. Gdyby nie kampania marketingowa Warner Bros. zapowiadająca straszny horror ze scenami powodującymi mdlenie, może rozczarowanie nie byłoby aż tak duże. Nawet przed rozpoczęciem pokazu przyszedł do nas pan z obsługi przestrzegający przed scenami wzbudzającymi grozę. Uwierzyliśmy mu. Czekaliśmy. Ale niestety, nie pojawiły się one w tej produkcji. Zakonnica dostarcza jednak bardzo dużą dawkę rozrywki i jeśli przymkniemy oko na fakt, że nie jest zapowiadanym horrorem z pierwszej ligi, to raczej produkcja która częściej bawi niż straszy to wyjdziemy z seansu bez poczucia straconego czasu i pieniędzy.
Poznaj klawiaturę multimedialną Logitech K400+
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj