„Jedno pokolenie przychodzi, a drugie odchodzi; ale ziemia pozostaje na wieki… Zaś słońce wschodzi i słońce znowu zachodzi oraz zdąża do swego miejsca, gdzie ma wzejść… Wiatr idzie, stale krążąc; idzie na południe, a zwraca się ku północy i wraca po swoich wirach… Wszystkie rzeki idą do morza, a jednak morze się nie zapełnia; do miejsca skąd wychodzą rzeki – tam wciąż wracają.”
Odczytać je można jako tryumf niewzruszenie trwającej Natury nad marną i krótką egzystencją człowieka. Stąd też w postawie bohaterów i dialogach dostrzeżemy próby walki i pogodzenia się z własnym przemijaniem:
„ - Nie nachodzi cię czasem myśl, że życie cię omija? Że nie w pełni korzystasz z jego uroków? Dociera do ciebie, że już masz za sobą niemal połowę czasu, który został ci dany? (…) Wiesz, że mniej więcej za trzydzieści pięć lat będziemy martwi? (…)
- Miałem w życiu dosyć trosk. Przestałem zawracać sobie nimi głowę.”
„Przede wszystkim musisz się w kobiecie zakochać, żeby stworzyć podstawę do przyjaźni. Moją przyjaciółką była Brett. Nie zastanawiałem się, jak to wygląda z jej strony. Czerpałem korzyści nie dając nic w zamian. To jedynie odwlekało moment wystawienia rachunku. Przed rachunkiem nie da się uciec. Na tę przyjemność zawsze możesz liczyć.”
Zaś słońce wschodzi to powieść wielowątkowa. Z jednej strony wspaniale portretuje Paryż lat dwudziestych ubiegłego wieku; przedstawia modne wówczas miejsca, które dzięki autorowi do dziś cieszą się zainteresowaniem (jak chociażby słynna już kawiarnia Le Select). Z drugiej zaś strony odkrywa przed nami mroki ludzkiej natury, niezaleczone rany, z których sączy się gorycz i zwątpienie. Codzienność upływa tu na leczeniu kaca i brataniu się środowisk artystycznych z arystokracją; praca to lakoniczna reporterska korespondencja za Ocean – dzięki której (za pośrednictwem szybkich przekazów z Western Union) można chlać dalej. Terapeutyczna okaże się podróż do Pampeluny na coroczną fiestę. To właśnie w drodze na tamtejszą uroczystość udręczeni bohaterowie zregenerują siły i nabiorą wigoru. Dzikie górzyste tereny oraz wartkie strumienie obfite w okazałe pstrągi – to tylko niektóre z atrakcji. Napięcie wewnątrz grupy narasta i znajdzie ujście u kresu wyprawy, podczas corocznego święta Sanfermines. Najpierw encierro – tradycyjne przepędzanie byków ulicami miasta, a następnie corrida – stworzą wspólnie arenę, na której w szranki stanie nie tylko człowiek ze zwierzęciem, ale również autor z pisarstwem. Dzięki swemu kunsztowi i alegoriom celnie uchwyci uniwersalne prawdy, przemieniając tę z pozoru hulaszczą prozę w powieść z kluczem.
Po lekturze warto zajrzeć do posłowia od tłumacza. Z krótkiej notki dowiemy się, skąd wzięło się "zaś" w tytule – i to na początku! Ale nie tylko. To cenne źródło informacji o stylu Hemingwaya i okolicznościach, w jakich przepadł on w poprzednim tłumaczeniu. Dowiemy się, że przy pracy nad powieścią amerykański noblista szczycił się prostotą jej formy, zaznaczając, że Sun Also Rises (tytuł oryginalny) będzie mógł czytać każdy człowiek z wykształceniem średnim.
Do książki załączony jest również miły upominek – aneks w formie pocztówki zawierający odbitkę ostatniej strony rękopisu Sun Also Rises.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj