"The Colonel" nie spełnił niestety wszystkich oczekiwań. Chociaż okazał się całkiem przyzwoitym i wciągającym rozdziałem perypetii działających pod przykrywką rosyjskich agentów, daleko mu nadal do poziomu, jakiego spodziewać należy się po kulminacji serii. Przyznać jednak trzeba, że twórcy bardzo rozwinęli się od czasu premiery pilota i zaserwowali nam prawdopodobnie najlepiej zrealizowaną scenę akcji w swoim serialu. Mowa oczywiście o zestawionych ze sobą ujęciach ukazujących spotkanie z tytułowym pułkownikiem oraz zasadzkę FBI przygotowaną pod zapluskwionym domem sekretarza obrony. Rozgrywające się równolegle wydarzenia wywołują autentyczną niepewność co do sposobu, w jaki rozstrzygnięta zostanie dramatyczna sytuacja. Sekwencję odpowiednio wieńczy zaś pościg samochodowy, który nie charakteryzuje się może wybuchową widowiskowością, ale skutecznie rozładowuje narosłe w międzyczasie napięcie.
To, co byłoby zapewne przeważającą zaletą w epizodzie ze środka sezonu, w przypadku finału stanowi jedynie miły dla oka dodatek, nie mający niestety decydującego wpływu na odbiór całości. Mimo że twórcy przywołali w tym tygodniu niemal wszystkie istotne dla serialu motywy, właściwie żaden z nich nie doczekał się mocnego podsumowania. Najbardziej pod tym względem zawiódł mnie wątek Niny, który wbrew obietnicy, jaką zdawała się składać końcówka poprzedniego odcinka, nie odegrał w tym tygodniu większej roli. Poza szybką reakcją kobiety na informacje udzielone jej przez agenta Beemana – które zresztą ocaliły Elizabeth przed niechybnym pojmaniem przez agentów federalnych – nie uświadczymy w tym temacie niczego naprawdę emocjonującego. Na panewce spalił ostatecznie z założenia ciekawy pomysł na odwrócenie o sto osiemdziesiąt stopni sytuacji, w jaką uwikłała się bohaterka. Czego tak naprawdę brakowało tym scenom dobrze obrazuje skonfrontowanie ich z emitowanym na jesieni drugim sezonem serialu Homeland, w którym mieliśmy do czynienia z podobnym zabiegiem. Perspektywa stania się podwójnym szpiegiem ma przecież ogromny dramaturgiczny potencjał, który doskonale wykorzystała wspomniana produkcja Showtime, zaś The Americans zupełnie zaprzepaściło.
[image-browser playlist="591829" suggest=""]
©2013 FX
Mało satysfakcjonująco rozwiązano także tak zwane wątki obyczajowe. Napięta relacja Philipa i Elizabeth nie doczekała się niestety godnej finału sezonu puenty. Dostaliśmy za to kolejne już pojednanie pod wpływem nagłego afektu tej wiecznie skonfliktowanej ze sobą pary. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby tym razem zgoda potrwała dłużej niż zwyczajową dla ich związku krótką chwilę. Wydaje się bowiem, że pomiędzy dwójką protagonistów unosi się wciąż zbyt wiele niewyartykułowanych żalów i pretensji. Podobnie sprawa ma się z wiszącym na włosku małżeństwem agenta Beemana. Krótka scena rozmowy pomiędzy Stanem a Sandrą nie wniosła raczej do ich historii niczego naprawdę przełomowego.
Zabrakło być może odwagi na bardziej stanowcze popchnięcie istotnych wątków do przodu. Niezdecydowanie to dało o sobie znać chociażby w przypadku historii córki Jenningsów, Paige. Przez cały odcinek sugerowano nam, że dziewczyna znajduje się coraz bliżej odkrycia tajemnicy, jaką zwietrzyła w zachowaniu rodziców. Zamykająca epizod scena okazała się zbyt niejasna, aby jednoznacznie wyrokować o zdemaskowaniu piętrowego kłamstwa, w cieniu którego żyli dotychczas bohaterowie.
[image-browser playlist="591830" suggest=""]
©2013 FX
Porównywalnie irytującym niedopowiedzeniem zakończył się również wątek Claudii, która dostała wreszcie szansę na udział w całkowicie solowej akcji. Sposób, w jaki potraktowała ona agenta odpowiedzialnego za śmierć generała Żukowa (z którym – jak widać – łączyła ją jednak większa zażyłość), był chyba dotychczas najlepszym występem tej niestereotypowej antybohaterki. Dziwne byłoby zatem, gdyby okazał się też tym ostatnim, co wynikałoby z dialogu przeprowadzonego między tą zasłużoną weteranką a rezydentem Arkadjim. Nie wydaje mi się jednak, aby rzeczywiście do tego doszło, zaś wszelkie podobne sugestie uznaję za nieco nieumiejętną próbę zbudowania przed roczną przerwą napięcia wokół tej postaci.
Ostatni odcinek pierwszego sezonu The Americans może być dość przykrym rozczarowaniem dla fanów tego nieidealnego, choć posiadającego spory potencjał, serialu. Jeżeli nie jesteśmy jednak telewizyjnymi purystami, głęboko wierzącymi, że finały poszczególnych serii powinny kończyć się zawsze solidnym, emocjonalnym uderzeniem, spokojnie możemy podnieść ostateczną ocenę o jedną gwiazdkę.