W ostatnim czasie słyszeliśmy wiele na temat internetowych ataków na przemysł filmowy. Hakerzy zdołali wykraść kopie produkcji Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales i kolejnego sezonu serialu Orange Is the New Black, szantażując następnie wytwórnie i żądając okupu. Przedstawiciele branży kinowej spotkali się w czasie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, by przedyskutować cały problem. Wygląda na to, że X Muza zaczyna się bać coraz sprawniejszych mechanizmów, które stoją za atakami na wielkie studia. Poniżej zamieszczamy najważniejsze wypowiedzi z dyskusji: Jean Prewitt, prezes Independent Film and Television Alliance:
Obecnie piraci wykorzystują przede wszystkim streaming internetowy, coraz częściej uciekając się do szantażu. Pojawili się ludzie, którzy sądzą, że mogą zdobyć pieniądze bezpośrednio od wytwórni - w języku piractwa ma to być wariacja na temat "równości". Najgorzej wychodzą na tym producenci filmów niezależnych. Co prawda oni również są w stanie zapłacić okup, ale potencjalna publika tego typu produkcji nie jest tak wielka, jak choćby w przypadku blockbusterów.
Nieco ostrzej do problemu podchodzi Stan McCoy z Motion Picture Assn. of America, którego zdaniem przedstawiciele branży filmowej znajdują się obecnie na wojnie i wciąż myślą nad tym, jak być krok przed piratami:
Komercyjni piraci związują nam ręce - oni chcą zbudować własny interes na czymś, czego nie stworzyli i co nie jest ich własnością. Taka kradzież sprawia im radość. Technologia się przecież rozwija. Korzystamy z niej my, ale hakerzy również.
Wiele uwagi poświęcono atakom typu ransomware, w ramach których wykorzystywane jest specjalistyczne oprogramowanie, mające doprowadzić do zaszyfrowania danych - by je odblokować, konieczne jest dokonanie stosownej opłaty. Michael A. Jackman z FilmNation twierdzi:
Tworzymy kopie kopii naszych plików i w najgorszym przypadku jesteśmy w stanie odtworzyć cały film z ich wykorzystaniem, oczywiście jeśli ktoś chce nas okraść. Tu nie chodzi więc o "zapłaćcie nam, a oddamy wam wasze pliki", ale raczej o: "zapłaćcie nam, albo podzielimy się tymi plikami z całym światem". Wirus WannaCry, o którym pewnie słyszeliście, sprawił, że stałem się kłębkiem nerwów. Z drugiej strony to powód do tego, by jeszcze bardziej skupić się na ochronie naszych danych.
Również Matt Smith z Lionsgate przekonywał, że jego studio, jak każde inne, boryka się z podobnym problemem. Wyznał on, że wytwórnia zablokowała w sieci blisko 50 tys. linków do nielegalnych kopii La La Land. W przypadku filmu The Hunger Games: Mockingjay - Part 2 było to aż 200 tys. linków. Smith ma jednak receptę, która może pomóc całej branży:
Należy zdecydowanie skrócić czas pomiędzy premierą kinową a wypuszczeniem filmu na rynek Blu-ray, DVD czy platform streamingowych. To jest właśnie ten mroczny czas, w którym działają piraci: popularna produkcja jeszcze nie jest dostępna dla wszystkich, więc możemy ją wykraść.
Smith i Chris Anderson z antypirackiej firmy Muso przekonywali jeszcze, że obecnie samo zjawisko piractwa nie jest dostatecznie napiętnowane. Wręcz przeciwnie - w niektórych sytuacjach nielegalne ściąganie danego filmu z sieci staje się okazją do przechwałek w gronie kolegów czy nawet przy całej rodzinie. Zobacz także: Hakerzy ukradli film Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara. Szantażują Disneya Dyskusję zakończyła Christine Eloy, dyrektor generalna firmy Europa Distribution:
W niektórych państwach piractwo jest tak "cool", jak korzystanie z legalnych serwisów VOD w innych krajach. Większość filmów można obejrzeć w kinie, na DVD, w jakimś serwisie, ale ludzie bywają zbyt leniwi, by je odnaleźć. Albo po prostu nie chcą płacić: skoro wydali pieniądze na kupno, dajmy na to, iPada, to dlaczego mają jeszcze płacić za dodatkowe treści?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj